Dobrze by było, gdyby każdy z nas mógł postawić znak równości między seksem a miłością, bliskością i dobrą zabawą. Jednak, co jeśli seks kojarzy się z lękiem i wstydem, który z kolei rodzi złość? „W uzależnieniu seks nie ma nic wspólnego z seksem, podobnie jak uzależnienie od alkoholu nie ma nic wspólnego z alkoholem… Alkohol jest tylko narzędziem do rozwiązywania problemów emocjonalnych. Zaburzenia seksualne to fantastyczny powód, by zapić – nie wychodzi mi, więc po co żyć? Dlatego trzeba je leczyć”. O tym, skąd się biorą zaburzenia seksualne w uzależnieniach, z jakimi emocjami się wiążą i jak je leczyć rozmawialiśmy z dr. Sławomirem Jakimą, psychiatrą i seksuologiem.

 

Ewa Bukowiecka: Czy zaburzenia seksualne występują w każdym uzależnieniu?

Sławomir Jakima: W uzależnieniu chemicznym są one czymś naturalnym, ponieważ substancje chemiczne powodują zaburzenia, m.in. hormonalne, a uzależnienie od tych substancji sprawia, że zachowania behawioralne są inne. Często seks, szczególnie w uzależnieniu od alkoholu, służy czemuś innemu niż tylko seksowi. W uzależnieniu od hazardu nie obserwowano zaburzeń seksualnych. Najczęściej występują one w uzależnieniu od alkoholu i narkotyków oraz u osób współuzależnionych.

E.B.: Częściej występują one u uzależnionych mężczyzn czy kobiet?

S.J.: Zdecydowanie u mężczyzn. Z powodu zaburzeń seksualnych cierpi ok. 60 proc. alkoholików i prawie 40 proc. alkoholiczek.

E.B.: Jakie są najczęstsze zaburzenia seksualne u uzależnionych i współuzależnionych?

S.J.: Zaburzenia erekcji i obniżenie podniecenia.

E.B.: Spotkałam się z takim przekonaniem, że w trakcie terapii uzależnienia zaburzenia seksualne same znikają. A przecież w Polsce kwestii seksualnych w trakcie leczenia się nie porusza…

S.J.: Być może to przekonanie wynika z tego, że samo picie alkoholu powoduje problemy seksualne. Zatem – teoretycznie – razem z uzyskaniem abstynencji powinny się poprawić także funkcje seksualne. Jednak jest inaczej. Kiedy uzależniony przestaje pić i zaczyna terapię, dopiero wówczas wychodzą na jaw wszystkie jego problemy seksualne. Mogły one mieć swój początek przed okresem uzależnienia i wtedy alkohol pomagał je znosić, przełamywać, np. nieśmiałość, a mogły się one rozwinąć w czynnej fazie choroby w wyniku picia. Często picie alkoholu służy odsuwaniu od siebie zaburzeń seksualnych. Problem zaczyna się, kiedy alkoholem nie można już regulować emocji. Wielu młodych uzależnionych facetów nigdy nie doświadczyło seksu bez alkoholu i na trzeźwo nawiązanie relacji z kobietą staje się dla nich problemem. Ponadto alkohol powoduje szkody w organizmie, szczególnie w gospodarce hormonalnej, w układzie kardiologiczno–naczyniowym. Zaburzenia seksualne wymagają leczenia. Według mnie niedobrze się dzieje, że terapeuci nie podejmują tej tematyki. Od razu odsyła się pacjenta do seksuologa, a w Polsce liczba seksuologów jest wyjątkowo mizerna – ok. 80 osób ma tę specjalizację, a i tak większość to ginekolodzy. Terapeuci nie wiedzą, jak pomagać.

E.B.: Czy nieleczone zaburzenia seksualne mogą mieć jakieś konsekwencje?

S.J.: Tak jak wspomniałem, zaburzenia seksualne są powodem zapić. Jednym z 12 kroków AA jest zadośćuczynienie moralne, ale też chęć powrotu do normalnego życia, nawiązania relacji z żoną. Alkoholicy mają to do siebie, że nie potrafią odsunąć gratyfikacji, muszą mieć ją natychmiast. Kiedy nie piją i pojawia się problem seksualny, chcieliby go natychmiast naprawić, co jest oczywiście niemożliwe. Wówczas, jeśli nadal tkwią w nietrzeźwym myśleniu, oskarżają żonę, albo – nie wytrzymując emocjonalnie –  zapijają, bo jest to fantastyczny pretekst – „nie wychodzi mi, po co żyć…”. Jest jeszcze drugi problem. Osoby współuzależnione, żony alkoholików, często godzą się na seks, którego nie chcą, m.in. po to, aby utrzymać męża w domu czy zmniejszyć jego picie. Wiele się godzi również dla świętego spokoju, choć nie wtedy, gdy mają agresywnego męża. Taki seks dla żony nie jest przyjemny. Poza tym seks może służyć osobom współuzależnionym do regulowania emocji i relacji, a kiedy chce się coś przez seks uzyskać, to tak naprawdę nie mówimy o seksie. Za to jest manipulacja i wtedy zaczyna się tragedia…

E.B.: Z jakimi emocjami borykają się trzeźwiejący alkoholicy, którzy cierpią na zaburzenia seksualne?

S.J.: Głównym uczuciem jest lęk przed tym, czy czynność seksualna wróci. Pojawiają się poczucie wstydu, lęk przed odrzuceniem i nowymi emocjami, a przecież istotą uzależnienia jest nałogowe regulowanie uczuć. Część alkoholików chce szybko nadrobić wszystkie straty spowodowane piciem. Jest jeszcze aspekt poczucia wartości. Alkoholicy mają wybujałe ego, a bardzo niską samoocenę, która dokłada kolejny ciężar. Ponadto, lęk powoduje złość, agresję i frustrację, ponieważ alkoholicy muszą czekać na efekty swoich starań.

E.B.: A jak jest z libido? W niektórych przypadkach mówi się o jego nagłym spadku, jeśli życie seksualne w czynnej fazie uzależnienia było satysfakcjonujące.

S.J.: Mówimy bardziej o podnieceniu i pożądaniu niż o libido. W małych dawkach alkohol zwiększa pożądanie, bo zmniejsza kontrolę – do tego służy. Nie ma nic szybszego na zmniejszenie napięcia, jak łyk alkoholu lub masturbacja. Po małych dawkach jest się bardziej otwartym, nie trzeba się kontrolować, ale po większych porcjach alkoholu i przy dużej intoksykacji, tym bardziej kiedy picie trwa długo, następują poważne zmiany. Przede wszystkim wysiada wątroba, gdzie znajdują się czynniki produkujące testosteron i inne hormony. Ponadto testosteron produkowany jest w jądrach, a u przewlekłych alkoholików występuje zanik jąder. Dodatkowo przestaje poprawnie działać układ naczyniowy i serce, zdarza się kardiomiopatia i polineuropatia. To ostatnie oznacza, że zaburzone jest przewodzenie bodźców z głowy do narządów. U kobiet, które mają uszkodzony układ naczyniowy, nie ma lubrykacji, czyli nawilżania pochwy, zatem stosunki są bolesne, i nie ma też fazy pobudzenia, bo jest mniej hormonów.


E.B.: Czy szkody wpływające na zaburzenia seksualne są odwracalne?

S.J.: Różnie, wszystko zależy od fazy choroby i od tego, na ile uszkodzone są inne układy. Właściwie stopniowy powrót do normy następuje po roku abstynencji. Przez ten okres zalecam, aby para dała sobie kilka miesięcy spokoju. W tym czasie alkoholik powinien zająć się czymś innym, bo jeśli od razu zacznie się skupiać na erekcji to przestanie zajmować się alkoholem. Na początku terapii alkoholik nie wie, że to co mu dolega to uzależnienie, bo to trzeba poczuć. Ponieważ manipulacja jest wkalkulowana w tę chorobę, będzie on szukał „bardzo fajnych” innych tematów, które odsuną od niego problem uzależnienia.

E.B.: Co by pan powiedział partnerkom trzeźwiejących alkoholików, które przez brak seksu mają deficyty czułości, bliskości… Jak sobie poradzić z myślami, że „może się coś zmieniło, może mnie nie kocha…”?

S.J.: Podstawą jest terapia. Z mojego doświadczenia wynika, że bez terapii żony nic nie ruszy i będzie ogromny kłopot z uzyskaniem abstynencji przez uzależnionego męża. Żona alkoholika nie żyje w próżni, stąd też termin współuzależnienie jest przez niektórych negowany, bo nie znajduje się w klasyfikacji chorób. Jednym z podstawowych elementów terapii współuzależnienia jest przyjęcie, że żona jest bezsilna, niewinna i że nie zrobiła nic złego. Współuzależnione osoby, które nie zdają sobie sprawy ze swojego problemu, to ,,najgorszy” typ pacjentów. Lekarze ich unikają z powodu ich roszczeniowości i kompletnej bezradności wobec sytuacji. A ta roszczeniowość to oczywiście mechanizm obronny. Trzeba umieć prowadzić takie osoby. Leczenie współuzależnienia jest poważne i trudne, uważam, że pod pewnymi względami jest nawet trudniejsze od leczenia uzależnionych. To też jest forma uzależnienia, tylko nie od alkoholu, a od drugiej osoby.

E.B.: Czy na terapię do seksuologa chodzi się parami czy osobno?

S.J.: To zależy. Seks często jest wykładnią innych problemów w małżeństwie. Jeśli seks „wysiada”, trzeba sprawdzić co jest tego przyczyną i przyjrzeć się relacji. Moim zdaniem seksuolodzy powinni leczyć konkretne zaburzenia, dysfunkcje seksualne, a na terapii uzależnień powinno się rozmawiać o relacji, uczuciach. Wydaje mi się, że polscy terapeuci uzależnień są w stanie przyjąć informacje, jak pomagać w zaburzeniach seksualnych.

E.B.: W leczeniu uzależnienia i współuzależnienia często stosuje się leki, np. SSRI, czyli podstawowe środki w leczeniu depresji. Zdarza się, że ich skutkiem ubocznym jest obniżenie chęci na seks. Co zrobić w sytuacji, w której dodatkowo ma się zaburzenia seksualne wynikające z uzależnienia?

S.J.: Leków jest wiele, a o ich doborze decyduje lekarz. Można to korygować i zmieniać zalecenia. Leki z grupy wychwytu zwrotnego serotoniny działają przede wszystkim przeciwlękowo i nie uzależniają. Ponadto sama depresja powoduje obniżenie libido. To jest objaw osiowy – człowiek, który nie ma energii do życia, ma myśli samobójcze, po prostu nie myśli o seksie i nie ma na to chęci. Poza tym leki przeciwdepresyjne, skoro mają poprawić nastrój, teoretycznie powinny poprawić seks. Jednak jest różnie. Trzeba indywidualnie oceniać potrzeby pacjenta. Niestety w polskim lecznictwie każdego mierzy się jedną miarą, do pacjenta podchodzi sztampowo. Leki z grupy SSRI faktycznie mogą powodować obniżenie ochoty na seks i przyjemności z seksu. Jednak skutki uboczne leków to najmniejszy problem… Najważniejsze żeby człowiek uzależniony, który ma zaburzenia seksualne, coś chciał w swoim życiu zmienić.

E.B.: Czy terapia osoby uzależnionej u seksuologa może być w stu procentach skuteczna?

S.J.: Terapia dla osoby uzależnionej wygląda tak samo, jak dla każdego. Nie ma znaczenia czy to jest alkoholik czy nie. Nie wszyscy wyjdą na prostą, ale ważne jest, by zacząć. Jeśli nie ma uszkodzeń fizjologicznych, to w większości przypadków można skutecznie pomóc. Terapie nie są oparte na tabletkach. Najlepsza jest terapia partnerska. Dla tych ludzi to jest uczenie się seksu na nowo. Oni dopiero debiutują w bliskości. Proszę sobie wyobrazić, że poznaje Pani chłopaka. Ma 25 lat, nie pije od kilku miesięcy, biega na mityngi. Pić zaczął w wieku 16 lat. Zakochuje się w Pani i dla niego to spotkanie jest straszne! Wcześniej jego seks był przygodny. A teraz poznaje inne życie i inne emocje, bardzo tego wszystkiego chce i pierwszy raz w życiu uczy się bliskości. Przedtem walnął trzy lufy i już, a bez alkoholu nagle nie potrafi nic zrobić. Nie bez powodu terapeuci pytają „co panu daje alkohol”, a nie „dlaczego pan pije?”. Alkoholicy często traktują kobiety instrumentalnie, a kiedy zaczynają trzeźwieć stykają się z nieznaną warstwą emocjonalną i czują się bezradni. Wcześniej seks łagodził poczucie winy i lęk, a teraz ma przynosić przyjemność i odzwierciedlać uczucia…

E.B.: Na kacu poczucie winy i lęk są bardzo silne. Czy to dlatego właśnie wtedy potrzeba seksu jest znacznie większa?

S.J.: Oczywiście. Oprócz kieliszka seks to jedyny znany alkoholikom sposób na uspokojenie przykrych uczuć. Tak naprawdę w uzależnieniu seks nie ma nic wspólnego z seksem. Co więcej, uzależnienie od alkoholu nie ma nic wspólnego z alkoholem – alkohol jest tylko narzędziem do rozwiązywania problemów emocjonalnych. Jednak jeśli zrobi się krok, można poznać coś autentycznego, zupełnie innego niż dotychczas.

E.B.: Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Ewa Bukowiecka
fot. iStock


Dr Sławomir Jakima
– lekarz specjalista, psychiatra, seksuolog, licencjonowany psychoterapeuta Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, superwizor zaburzeń seksualnych Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego, posiada certyfikaty: seksuologa klinicznego PTS, seksuologa klinicznego Polskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej. Jest członkiem PTS, PTMS, PTP, Europejskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej. Redaktor naczelny „Seksuologii Polskiej”, oficjalnego czasopisma naukowego PTS.

Komentarze

agusia2013-07-22 13:05:13

Lekarz pewnie mówił ciekawie, ale kto to pisał? Tego się nie da przeczytać w całości!!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *