Wszyscy marzymy o świętach Bożego Narodzenia przeżytych w atmosferze spokoju i rodzinnego ciepła. Jest to trudniejsze do osiągnięcia dla osób, które wśród swoich najbliższych mają czynnego alkoholika… Wówczas codzienne życie staje się ciężkie do zniesienia, często też każdy dzień jest przepełniony poczuciem krzywdy, urazy oraz zawodu. A co dopiero okres świąt, kiedy nasze oczekiwania są inne… Osoby z najbliższego otoczenia alkoholika nie mogą mu wybaczyć tego wszystkiego, co niesie jego choroba, a alkoholik – z tego samego powodu – ma ciągłe wyrzuty sumienia… A gdyby tak wybaczyć sobie i innym? Uznać alkoholizm za niezawinioną chorobę i zrobić pierwszy krok ku zdrowieniu całej rodziny…? Nie będzie łatwo, ale z pewnością warto.

 

Upadek miłości

Według broszury Grup rodzinnych Al-Anon twierdzenie, że „alkoholik czuje się niekochany i niepotrzebny nie bez powodu” nie jest dalekie od prawdy… Osoba uzależniona od alkoholu pije, by nie czuć i na tym polega dla niej „przyjemność” uciekania w alkohol. Picie jest dla alkoholika sposobem na rozwiązywanie problemów osobistych, środkiem niwelującym wszelkie nieprzyjemności, drogą do pozbycia się lęku oraz napięcia. Jeśli jednak osoba uzależniona unika konfrontacji ze swoim cierpieniem, to ze zdwojoną siłą przeżywa je współuzależniona rodzina. Osoba uzależniona, za którą negatywne konsekwencje nałogu ponoszą najbliżsi, nie ma w takiej sytuacji poczucia, że cokolwiek zrobiła źle. Jednak na kacu przychodzi poczucie winy, które skłania do błagania o litość. Są też alkoholicy, którzy przemilczają problem. Obie te techniki mają na celu uniknięcie następstw picia. To jest moment, w którym nie można dać się zmanipulować. Właśnie wtedy najważniejsze jest, by wykazać się tzw. twardą miłością, czyli współczuciem i stanowczością. W przeciwnym razie najbliżsi alkoholika, ponosząc za niego konsekwencje jego picia, przyczyniają się do rozwoju choroby. Nasila się też cierpienie, które bardzo szybko zamienia się w żywą urazę do osoby uzależnionej.

W takich okolicznościach prawdziwa, zdrowa miłość nie ma prawa dłużej trwać. Alkoholik wykorzystuje rodzinę do unikania skutków swojego nałogu. Z tego powodu najbliżsi cierpią i przestają mu współczuć, nie patrzą już  na niego ze zrozumieniem i tracą cierpliwość. W ten sposób miłość ulega destrukcji. Jej miejsce zastępuje lęk, uraza i w końcu nienawiść.

Miłość toksyczna

Niestety zdarzają się również takie relacje, w których strona współuzależniona potrzebuje partnera-alkoholika, aby zaspokoić swoje stany neurotyczne. Może to być związek partnerski, małżeństwo, ale również rodzeństwo czy relacja między dzieckiem a rodzicem. Przed podjęciem kroków ku rozwiązaniu problemu rodzina powinna odpowiedzieć sobie na pytanie, czy taka sytuacja nie ma miejsca między nimi a bliskim im alkoholikiem?


Wykorzystywanie słabości osoby uzależnionej może mieć kilka powodów. Pierwszym z nich jest masochizm, czyli potrzeba cierpienia, która ma na celu znalezienie dzięki niemu sensu istnienia i wartości życia. Drugim są skłonności sadystyczne, czyli konieczność karania kogoś słabszego, a alkoholik w swej chorobie jest słaby, więc doskonale nadaje się do tego celu. Jeszcze inni chcą dominować i panować nad drugą stroną. Jeśli ma miejsca jedna z tych trzech okoliczności, to może się okazać, że nie-alkoholik ma większy problem niż alkoholik, a jego zachowanie pogłębia chorobę alkoholową drugiej osoby.

Twarda prawdziwa miłość

Zatem konieczna jest krytyczna autorefleksja. W większości przypadków dokonanie zmian w samej rodzinie jest kluczem do zdrowienia alkoholika. Pozostanie biernym w takich okolicznościach jest przyzwoleniem na trwanie w tej szkodliwej sytuacji. Istotą wychodzenia z choroby całą rodziną jest nauczenie się przez każdego jej członka, jakiego rodzaju współdziałanie jest destrukcyjne, a jakie może być pozytywne i twórcze. Zmianę na lepsze musi zacząć nie-alkoholik, bo osoba uzależniona nie będzie szukała pomocy tak długo, jak długo jej potrzeby będą zaspokajane w kręgu własnej rodziny.

Jedynym sposobem uchronienia miłości przed destrukcją jest nauczenie się unikania cierpienia podczas aktywnego picia i odmawianie ponoszenia konsekwencji z tego powodu. Tym według filozofii grup rodzinnych Al-Anon jest prawdziwe współczucie – żaden stosunek uczuciowy istniejący bez sprawiedliwości i współczucia nie może być miłością.

Częstym błędem ze strony rodziny jest usiłowanie uchronienia osoby uzależnionej od alkoholu poprzez podejmowanie próby utrzymania go z dala od butelki lub butelki z dala od niego. To nie jest sposób na rozwiązanie problemu, ponieważ alkoholik w każdych okolicznościach znajdzie alkohol. Rodzinie trudno jest pogodzić się z myślą, że powinna zaniechać prób powstrzymania go od picia, bo każda butelka odebrana dzisiaj, powraca jutro, zmuszając do ponownej walki o nią.

Kiedy alkoholik sięga po butelkę nie pozostaje nic innego, jak niepowstrzymywanie go od picia i nieochranianie go przed wszelkimi konsekwencjami oraz… okazywanie mu miłości i zrozumienia w czasie jego trzeźwienia. Naturalnie, taki wybór wiąże się z cierpieniem dla całej rodziny, ale wspólne cierpienie wskutek konsekwencji picia jest konstruktywniejsze niż cierpienie tylko osób bliskich.

Ponadto, aby nie dopuścić do rozpadu więzi rodzinnej warto uświadomić sobie, że alkoholizm to choroba. Jednym z największych błędów w podejściu do osoby uzależnionej jest twierdzenie „gdybyś mnie kochał, przestałbyś pić”. Choroba jest stanem, nie czynem. Według filozofii grup rodzinnych Al-Anon, poznanie istoty alkoholizmu jako choroby oraz odwaga stosowania tej wiedzy w praktyce są niezbędne, aby miłość nie została zastąpiona przez lęk. Do osiągnięcia tego celu potrzebna jest pomoc terapeutyczna oraz wsparcie duchowe także dla członków rodziny osoby uzależnionej.


Świąteczna atmosfera na terapii

Wsparcia dla rodzin osób uzależnionych udzielają zarówno terapeuci w poradniach leczenia uzależnień, jak i członkowie grup rodzinnych Al-Anon. I często to wsparcie wcale nie kończy się na programie terapeutycznym czy zwykłych spotkaniach w gronie innych współuzależnionych. W niektórych poradniach leczenia uzależnień w okresie przedświątecznym organizowane są wigilie, na które zapraszani są zarówno uzależnieni, jak i współuzależnieni. Takie spotkania mają miejsce co roku m.in. w Poradni Terapii Uzależnień od Alkoholu i Współuzależnienia na warszawskim Żoliborzu. Wtedy przy jednym stole spotykają się ci, którzy uczą się wybaczać sobie oraz ci, którzy starają się wybaczyć innym. To idealna okazja, by pozbyć się uprzedzeń, zrezygnować z poczucia krzywdy i zaakceptować fakt, że alkoholizm jest chorobą niezawinioną.

Na spotkaniu panuje atmosfera jedności i wsparcia. Każdy przynosi coś od siebie, wszyscy siedzą przy jednym stole, łamią się opłatkiem, rozmawiają, a w tle słychać kolędy. Można poczuć się równym i ważnym. – Dla nie to jest trochę takie naturalne, bo ludzie których codziennie spotykam na grupie i też ich widuję na mityngach są mi bliscy, poznajemy się coraz bardziej, to dlaczego nie złamać się opłatkiem w święta? – mówi Wiesław. Tego dnia także terapeuci są jednymi z nich: – Takie spotkanie powoduje też, że inaczej się patrzy na terapeutów. Normalnie to jest taki dystans i poczucie bycia pacjentem, a takie spotkanie ten dystans trochę skraca i tak jakoś ociepla atmosferę, że chętniej się wróci po świętach. – dodaje Marcin.

Niestety osób współuzależnionych jest zazwyczaj znacznie mniej, o ile w ogóle ktokolwiek się pojawia…: – Leczę się w tej samej klinice, co mój uzależniony partner i jest mi bardzo miło, że możemy razem być na takim wydarzeniu. – mówi Dagmara. – Identyfikuję się w jakimś stopniu z tymi ludźmi, z ich historiami, wszyscy mamy podobne problemy, dlatego jesteśmy sobie bliscy. Dla mnie święta same w sobie też są ważne, więc tym bardziej chciałam tu być. Uważam, że to jest fajna inicjatywa, ale jednocześnie nie dziwię się innym dziewczynom, które nie przychodzą, bo my, współuzależnieni, mamy problem ze złością na wszystkich alkoholików, mamy do nich żal, też się ich trochę boimy, dlatego taka konfrontacja dla osoby współuzależnionej nie jest łatwa. Ale moim zdaniem warto, bo z takim pielęgnowaniem poczucia krzywdy ciężko się żyje, w zasadzie nic się nie zmieni.

***

Zdrowienie z każdej długotrwałej choroby wymaga czasu, –  wówczas mają prawo zdarzać się jej nawroty. Świat się nie kończy, jeśli po okresowej trzeźwości alkoholik znów zaczyna pić. Jeśli rodzina nie ulega panice i nie ucieka się do uprzednio stosowanych metod radzenia sobie z trudnościami, to „potknięcie” na drodze do trzeźwości może przynieść korzyść w leczeniu i stać się dodatkowym powodem dla osoby uzależnionej, by pogodziła się z faktem konieczności unikania „pierwszego” kieliszka. Miłość w relacji osoby współuzależnionej z uzależnioną oznacza odwagę znoszenia nieprzyjemności, mniejszych lub większych dolegliwości materialnych, często utratę pracy, a w niektórych wypadkach – nawet czasową separację. Jeśli chcemy przyśpieszyć osiągniecie długotrwałej trzeźwości musimy zaoferować więcej radości podczas trzeźwienia i pozwolić na to, by bolesne konsekwencje stały się… jeszcze bardziej dotkliwe. Taka miłość wymaga wyrzeczeń, cierpliwości i poświęcenia. Jednak może zdziałać bardzo wiele.

Autor: Ewa Bukowiecka

Źródło: „Poradnik dla rodziny alkoholika”, Grupy rodzinne Al-Anon
fot. iStock

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *