Czy uzależniony traci coś bezpowrotnie? To, co osoby nieuzależnione są w stanie otrzymać z zabaw z alkoholem czy hazardem, nie jest osiągalne przez tych, którzy przeszli piekło nałogu i czyściec trzeźwienia. Osoba uzależniona nie może odkrywać efektów narkotyków czy hazardu. Ona je zna. Ta niewinność jest stracona…

 

Często słyszę pytanie: co uzależniony zyskuje, a co traci w sferze emocjonalnej i duchowej w trakcie terapii? Odpowiedź nie jest prosta. Gdy założymy, że osoba uzależniona jest w stanie uzyskać trzeźwość bez terapii, wtedy musimy porównać trzeźwienie z terapią i bez niej. W takiej sytuacji leczenie jest czymś innym niż po prostu procesem, który ma wywołać potrzebę trzeźwości i jej utrzymanie. Ogólnie, terapia jest tożsama z każdą inną pomocą: ułatwia człowiekowi poruszanie się w nowych warunkach.

Podobnie jak z terapią jest w przypadku podróży. Bo jeśli zamierzam wybrać się w odległe miejsce, mogę wsiąść w samolot i wylądować w stolicy kraju, o którym nie wiem nic. Nie znam języka, historii, kultury, geografii… nic. Czeka mnie mnóstwo przygód, zarówno dobrych, jak i takich, których wolałbym uniknąć. I oczywiście – radość z tego, że sobie poradziłem. Jeśli jednak zjawię się w tym miejscu z przyjazną mi osobą, która będzie moim tłumaczem i przewodnikiem, prawdopodobnie zobaczę i zrozumiem więcej i szybciej. Będę mógł docenić wszystko, co będzie w moim zasięgu. Mój przewodnik może też dać mi do zrozumienia, że świetnie daję sobie radę w nowych warunkach i łatwo przyswajam złożoności innej kultury. To na pewno wzmocni moje pozytywne doznania i ogólnie stosunek do siebie.

Który z tych wyborów jest lepszy? Zależy trochę od szczęścia. Gdy osoba uzależniona osiąga stan, w którym decyduje się na wyjście z uzależnienia, ma do wyboru albo polegać na sobie, albo powierzyć swój los innym. Gdy będzie polegać na sobie, może sama odkryć, że są sytuacje, które pomagają jej w utrzymaniu trzeźwości, oraz takie, które trzeźwości zagrażają. Poznaje swoją wrażliwość i bezsilność w najróżniejszych momentach życia. Być może trafi na osoby, które okażą się pomocne, odkryje dobre książki i trafi na Program 12 Kroków? Może też uzyska trzeźwość w szpitalu, skąd trafi na oddział odwykowy? Tam pozna dobrego terapeutę albo… złego, wierzącego w techniki terapeutyczne, które są nie do przyjęcia przez pacjenta. To zależy od szczęścia, choć osoby, które nauczyły się utrzymywać trzeźwość, nie nazywają tego w ten sposób. Widzą w tym nieodgadnione działania Siły Wyższej od nich samych.

Jeżeli jednak zdecyduję się na konkretną odpowiedź na postawione pytanie, to powiem, że uzyskanie i utrzymanie trzeźwienia jest tak trudne, że korzystanie z pomocy wydaje się konieczne. Terapia może być bardzo pomocna i dzięki niej szybciej można osiągnąć stan trzeźwości, charakteryzujący się bogatym życiem emocjonalnym i duchowym. Bez podjęcia leczenia osoby bliskie mogą stracić cierpliwość i opuścić trzeźwiejących, zanim obiecane przemiany nastąpią. Im wcześniej zdobędzie się pełnię życia emocjonalnego i duchowego, tym więcej trzeźwiejący będzie mógł dać sobie i innym. Tak więc odpowiedzią na pytanie jest czas i skuteczność. Lepiej wcześniej korzystać z pełni życia niż długo szukać nieznanego.

To czy terapia przyniesie jakiekolwiek negatywne skutki zależy od terapeuty i konkretnej sytuacji. Dobra terapia zawsze powinna pomagać, natomiast źle prowadzona może przynieść wiele niedobrego. Załóżmy jednak, że dyskutujemy o tej pozytywnej… Jak każdy przepis na życie terapia może załatwić pewien problem, który być może okaże się powierzchowny lub nieistotny. Może nauczyć zachowań, które pomagają w jednych sytuacjach, ale mogą tworzyć problemy w innych. Źle zastosowana asertywność z brakiem empatii może zgubić tak samo, jak narcyzm i egocentryzm osoby uzależnionej. Duchowość, która jest określana tylko przez siebie samego, może zmienić się w pychę i brak pokory. Trudno o terapeutę na całe życie…

Podsumowując, największym zyskiem terapii są czas i skuteczność. Jeżeli postanowię naprawić swój samochód sam, wtedy czeka mnie dużo przygód, zraniona ręka, usmarowane ubranie, zdenerwowana rodzina, wściekli sąsiedzi i tym podobne nieprzewidziane utrapienia. Ale prawdopodobnie samochód będzie w końcu jeździł, a ja będę dumny z własnego osiągnięcia. Mogę też wydać pieniądze i oddać samochód do naprawy i już w najbliższy weekend wziąć rodzinę na wycieczkę…

No tak, ale człowiek to nie samochód, a terapeuta to nie mechanik. Dlatego wolimy Siłę Wyższą od nas samych, która znajdzie nam najlepszego terapeutę.

Autor: Ryszard Romaniuk
fot. iStock

romaniukDoc. dr hab. Ryszard Romaniuk pracował jako neurofizjolog w Polskiej Akademii Nauk. Obecnie jest pracownikiem socjalnym i terapeutą w Szpitalu Weteranów w Cleveland, Ohio w USA. Wykłada w Case Western Reserve University i jest stałym współpracownikiem pism „Terapia Uzależnienia i Współuzależnienia” oraz „Niebieska Linia”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *