Tak jak pułapką może być łagodzenie bólu przy pomocy opiatów, tak niesienie przesłania dla alkoholików może być ucieczką od własnych problemów. Tak jak jeden typ silnika można zastosować w różnych modelach samochodu, tak ten sam mechanizm uzależnienia może się sprawdzić w nałogowym spożywaniu różnych substancji psychoaktywnych lub zachowaniach uzależniających. Poniższy felieton zwraca uwagę na pułapkę zastępowania jednego uzależnienia innym. 

 

Nie jest łatwo przyjść do grupy ludzi, zaakceptować ich reguły postępowania i powierzyć im swoje troski i nadzieje. A wspólnota Anonimowych Alkoholików działa właśnie poprzez bezwarunkowe przyjęcie jej programu i tradycji. Nic dziwnego, że u wielu osób natychmiast powstaje reakcja obronna, której celem jest ochrona własnej indywidualności. Gdy ktoś, kto nazywa siebie alkoholikiem, podchodzi do nowicjusza i mówi, „gdy będziesz robił to, co my, dostaniesz to, co my!”, jego słowa wywołują często reakcję przeciwną do spodziewanej: „ale ja wcale tego nie chcę!” Dla wielu osób, które mają problemy z alkoholem, nazwanie siebie alkoholikiem jest przyznaniem się do porażki, a na to nie są one gotowe. Alkoholik jest dla nich bohaterem negatywnym. Wypierają z siebie jakąkolwiek możliwość utożsamienia się z ofiarą nałogu. Wtedy grzeczniejsi z nich mówią: „Nie rozumiesz, ja jestem inny!” Z kolei wieloletni członkowie wspólnoty AA rozpoznają w tym sformułowaniu objaw „śmiertelnej wyjątkowości”. Wiedzą, że to głębokie przekonanie o swojej wyjątkowości bierze się  z długotrwałych starań o picie „tak jak inni”, które zawsze kończyły się niepowodzeniem. Bo kto oprócz tych, co sami próbowali, może mieć jakiekolwiek pojęcie o wieloletniej i samotnej walce o „godne” picie?

„Wszystko pod kontrolą!”

Jak odzyskać utraconą kontrolę picia? Jeżeli alkohol staje się problemem, wielu szuka czegoś, co go zastąpi. Może to być marihuana, narkotyki albo lekarstwa, takie jak psychotropy czy środki przeciwbólowe. A gdy smutek jest zbyt wielki, pomocy szukają w kokainie czy amfetaminie. W takich przypadkach trudniej określić źródło problemu. Wydaje im się, że osiągnęli swój cel, że wszystko jest pod kontrolą: pije się wieczorem, potem bierze lek uspokajający, kilka godzin snu, a w pracy amfetamina albo stymulanty na receptę. A tak w ogóle, to gdzie leży problem? Świetne wyniki w pracy, partnerów całe mnóstwo – do wyboru, do koloru, wizyty w kasynie albo zakupy i gotowanie. Gdy nogi już nie niosą, można zasiąść przed komputerem albo z androidem w ręku i puścić się w świat bez żadnych ograniczeń! A tam wirtualnych przyjaciół, gier i pięknych ciał niezliczone ilości!

Złudne szczęście

No więc  w czym tkwi problem? Na początku wydaje się, że go nie ma. Są piękne chwile, muzyka, wspaniałe odczucia lub po prostu ucieczka od smutku, bólu i beznadziei. Tak czy siak, jest dobrze. Wreszcie!… Właśnie to odkrycie, że nie tylko może być lepiej, ale może być nawet wspaniale, uwodzi ludzi najbardziej. Ta „ucieczka od” lub „pogoń za” napędza motywację do szukania nowych doznań. I tak powstaje nowy cel w życiu, jakim staje się szybkie zaspokojenie potrzeby szczęścia.  Człowiek staje przed wyborem: ciężka praca nad rozwiązywaniem problemów życia czy szybkie uwolnienie się od wszelkich trosk dzięki sięgnięciu po swój narkotyk? Niestety trudno jest zauważyć, że to nie uczucie szczęścia, a jego potrzeba powoli staje się punktem centralnym w jego życiu…

W wypowiedziach trzeźwiejących alkoholików pojawia się pojęcie „czarnej dziury”. Jest to odczucie, które określają oni jako ranę duszy, ssanie, skomlenie jestestwa, pragnienie, które może być złagodzone tylko alkoholem. Czarna dziura wysysa wszystko, świat robi się czarny, obcy, bez sensu i bez dna. Ale już kilka kropel alkoholu wznieca światło, które przynosi ciepło, jasność i spełnienie. I gdzie tu jest wybór? Jeżeli ktoś każe im przestać pić, to oczywiste, że ich nie rozumieją!


Bez sił, bez nadziei

Czarna dziura powiększa się z każdym rokiem picia. Ale nie jest prawdą, że pojawia się tylko wtedy, gdy ktoś pije za dużo. Wiele trzeźwiejących osób przyznaje, że czarna dziura towarzyszyła im od zawsze. Nawet zanim odkryli alkohol. Była wtedy, gdy w szkole dostawali dobre stopnie i nie czuli z tego powodu radości. Gdy każdy prezent był kłopotem, z którym nie wiedzieli, co zrobić. Dla niektórych była zawsze, a dla innych pojawiała się dopiero wówczas, gdy ktoś lub coś wtargnęło w ich życie i odtąd nic już nie było takie same. To właśnie wtedy po raz pierwszy odczuli swoją bezsilność, a życie wymknęło się spod kontroli. Zamknęli się we własnym świecie, bez nadziei, że pomoc jest możliwa.

Wtedy albo poddali się siłom większym od nich samych, albo uparli się odzyskać kontrolę nad swoimi odczuciami i życiem i na własną rękę zaczęli szukać opatrunku na ranę duszy. Ktoś na przykład odkrył, że sklep to  możliwość spełnienia niezliczonych pragnień w zasięgu ręki. Wystarczy brać i przebierać. Gracz uświadomił sobie, że ma wyjątkowe zdolności zaczarowywania szczęścia, które przyniesie mu wybawienie z wszystkich trosk. Ojciec rodziny, pochłonięty pracą, nie widział problemów czekających na niego w domu. W podobny sposób wiele innych osób odkryło, że nic nie muszą robić. Wystarczy tylko wypić, połknąć lub „strzelić sobie w płuco” i natychmiast świat robił się znośniejszy. Jak można zrezygnować z takiej różnorodności metod uciszania czarnej dziury? Jeżeli lekarz zabroni alkoholu, sąd zabroni narkotyków, kasyno nie wpuści, to ciągle pozostanie seks, jedzenie i praca. Bo przecież trzeba!…

Uciec, ale dokąd?

Raz wypracowany mechanizm uzależnienia sprawdza się w każdej sytuacji, która sama w sobie też może prowadzić do uzależnienia. Gdy ktoś uzależnił się od alkoholu, może z łatwością przenieść gotowy mechanizm uzależnienia na inną substancję psychoaktywną lub zachowanie, które ma własności uzależniające. Na przykład, alkoholik rzuci picie i zacznie się przepracowywać, a osoba uzależniona od kokainy odkryje kasyno. Celem zachowań uzależniających jest obniżenie napięcia, ucieczka przed lękiem, stresem, bólem fizycznym czy psychicznym, a nawet przed egzystencjalną pustką istnienia. Problemem osoby uzależnionej jest sposób myślenia, polegający na próbach racjonalizacji swoich zachowań. Zazwyczaj zastępowanie jednego nałogu innym nie jest w pełni uświadamiane. Hazardzista może używać kokainy zastępczo, aby nie odczuć objawów odstawienia, podobnie jak alkoholik sięga po leki, aby utrzymać stan wywołany alkoholem. Ale są też osoby, które wierzą, że dany „zwyczaj” jest ważny dla ich życia: substancje psychoaktywne zwiększają kreatywność, a praca jest w ogóle sensem istnienia. Wtedy należy ocenić, czy ten „zwyczaj” ma na nas pozytywny czy negatywny wpływ. Wiadomo na przykład, że wysiłek fizyczny, ćwiczenia sprawnościowe mogą być uzależniające. Ale czy mogą prowadzić do negatywnych skutków?

Odkryj swoją czarną dziurę

W Cleveland, kolebce ruchu AA (Akron jest tuż obok), każdy mityng AA ofiarowuje grupę przyjaciół, kawę, ciastka (słynne doughnuts), loterię, chmurę dymu tytoniowego (chociaż ostatnio coraz rzadziej) i daje możliwości poświęcenia się pomocy innym. Gdy przyjrzeć się dobrze tej recepcie na trzeźwość, można odkryć, że mityng AA oferuje też cały bukiet innych uzależnień, zarówno chemicznych, jak i behawioralnych. Wiele osób uzależnionych odnajduje w AA nowe możliwości uciszenia swojej czarnej dziury. Jest to jedna z większych pułapek, prawie taka sama, jak nadużywanie opiatów przez osobę, która dostała je z przepisu lekarza.

A jak powinno być? AA pracuje zgodnie z programem Dwunastu Kroków. To w nim można znaleźć odpowiedź na pytanie, jak pozbyć się czarnej dziury. Nie w kawie, ciastkach i zachłannym „niesieniu przesłania”, które zagłusza łkanie duszy czy zatyka ssanie czarnej dziury. W poznaniu siebie tu i teraz. W umiejętności szczerego spojrzenia na siebie i wsłuchania się we własny ból. Bo bez prawdziwego procesu trzeźwienia, czyli rozpoznania potrzeb własnej czarnej dziury i duchowego zaspokojenia tych potrzeb, osoba uzależniona będzie przenosić się z jednego uzależnienia w inne, wmawiając sobie, że znalazła sposób na swoje życie.

Autor: Ryszard Romaniuk

romaniukDoc. dr hab. Ryszard Romaniuk pracował jako neurofizjolog w Polskiej Akademii Nauk. Obecnie jest pracownikiem socjalnym i terapeutą w Szpitalu Weteranów w Cleveland, Ohio w USA. Wykłada też w Case Western Reserve University.


Komentarze

malena2014-05-29 15:12:25

bardzo dobry artykuł, sedno sprawy; trudno wtedy też bliskim towarzyszyc w tym trzeźwieniu, zdrowieniu, jak wyłania sie ta czarna dziura, ale warto wspierac w tym procesie

Ryszard2014-02-28 11:40:29

Traktować czarną dziurę jak coś, co przychodzi i odchodzi. Terapia powinna pomóc a poza tym nadzieja, że złe chwile będą zdarzać się coraz rzadziej. AA i dwanaście kroków bardzo pomagają. A gdy jest dobrze, wtedy trzeba zrobić coś dobrego, co przygotuje nas na następną wizytę czarnej dziury.

mirkaozo2014-02-27 19:46:01

Jak to jest?-Mam syna na terapii,minęły 3 miesiące,przed nim jeszcze 9-chciałabym wiedzieć jak mam się zachować,kiedy go "dopadnie" ta czarna dziura

tomek2014-02-27 13:33:31

jestem w czarnej dziurze! walcze! jest ciężko

Izabella2014-02-27 04:25:11

Przerazajaca jest ta czarna dziura... Bardzo pomocny tekst. A najlepszy jest OSTATNI akapit, daje nadzieje i "wszystko" tlumaczy. Bez tego ostatniego akapitu, to... albo wpasc w czarna dziure, albo sie napic... herbaty i zjesc czekolade...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *