Pracoholik nie kojarzy nam się z osobą, która całe swoje życie emocjonalne uzależnia od pracy, a poczucie własnej wartości od sukcesów zawodowych. Myślimy raczej, że to ktoś pracowity, dyspozycyjny, sumienny, odpowiedzialny. Nie dostrzegamy, że jego horyzont nie sięga dalej niż poza pracownicze biurko… O społecznym odbiorze pracoholików, ich domowych problemach oraz konsekwencjach uzależnienia rozmawiamy z prof. nadzw. dr hab. Lucyną Golińską, kierownikiem Zakładu Psychoterapii i Interwencji Kryzysowej Społecznej Akademii Nauk, autorką dwóch książek nt. uzależnienia od pracy.

 

Ewa Bukowiecka: Mówi się, że pracoholizm to choroba młodych i ambitnych. Jakie trzeba mieć cechy osobowości, żeby uzależnić się od pracy?

Lucyna Golińska: Rzeczywiście wśród osób młodych i ambitnych, zwłaszcza przy obecnych uwarunkowaniach społecznych i wzorcach kulturowych, tendencja uzależniania się od pracy jest wyraźnie nasilona. Jednak pracoholizm dotyka ludzi niezależnie od wieku. Obserwacje i badania wskazują na dwa nurty osobowościowe, które mogą sprzyjać pojawieniu się pracoholizmu. Pierwszy to osobowość obsesyjno-kompulsywna. Charakteryzuje się ona przede wszystkim naciskiem na perfekcję działania. Dla takiego człowieka wyznacznikiem jego wartości jest aktywność zawodowa dająca podstawę do wzmożonej kontroli. Osoby o osobowości obsesyjno-kompulsywnej mają trudności w kontaktach społecznych i emocjonalnych, stąd też „ucieczka w pracę” staje się dla nich wygodna. Drugi nurt to osobowość narcystyczna. Takie osoby mają bardzo wysokie zapotrzebowanie na stymulację i wyzwania z nastawieniem na sukces. Pracują niezwykle intensywnie, często po kilkanaście godzin w ciągu doby, są dyspozycyjne i zdobywają wysokie stanowiska, a to, co ich pcha do takiego zachowania to potrzeba bycia podziwianym. Bez uznania otoczenia tracą poczucie własnej wartości, zatem zyskując sukces zawodowy likwidują deficyt osobowościowy. Co więcej, występują dwa rodzaje pracoholizmu – uzależniony i entuzjastyczny. W pierwszym z nich występuje przymus pracy, ale jej wykonywanie, w związku z odczuwanym stresem zawodowym, daje niższe zadowolenie niż innym pracownikom. Jednakże pracoholik uzależniony czuje się źle, gdy nie pracuje, jest pełen niepokoju, podobnie, jak alkoholik bez alkoholu, czyli ma wyraźne symptomy odstawienne. Tak więc trudno mu żyć bez pracy, ale gratyfikacje doświadczane w trakcie jej wykonywania (stres, napięcie) redukują emocjonalne zyski. Natomiast pracoholicy entuzjastyczni także doświadczają przymusu pracy jednakże pozytywne uczucia, które pojawiają się w trakcie jej wykonywania, redukują negatywne następstwa.

E.B.: Jak zatem dostrzec problem skoro w dzisiejszych czasach pracowitość to cnota? Rynek pracy jest trudny, więc wiele osób z obawy, że straci posadę stawia obowiązki zawodowe na pierwszym miejscu…

L.G.: Problem polega na tym, że pracoholizm to jedyne uzależnienie, które cieszy się społecznym uznaniem i jako jedyne ma tak piękne opakowanie. Zarówno pracoholicy, jak i ci, którzy pracują dużo z powodu zewnętrznej presji, twierdzą, że praca nie jest przymusem, lecz ich wyborem. Pracoholicy zaprzeczają w sposób typowy dla osób uzależnionych – twierdzą, że mają kontrolę nad tym, ile pracują, co oczywiście jest iluzją i formą obrony. Tak jak alkoholik, który mówi, że w każdej chwili może przestać pić, tak pracoholik twierdzi, że w każdej chwili może pracować mniej… Konfrontacja alkoholików lub hazardzistów z negatywnymi konsekwencjami nałogu jest jednoznaczna, ponieważ wystarczy wskazać np. na to, co stracili w wyniku picia lub ile mają długów. Takie zetknięcie chorego z rzeczywistością bywa elementem motywującym do leczenia. W przypadku pracoholików nie ma możliwości skonfrontowania go ze szkodami wynikającymi z uzależnienia od pracy, ponieważ z wielu powodów szkody są niemożliwe do obiektywnego wykazania. Co więcej, dla obserwatorów z zewnątrz jest wiele pozytywnych skutków tej choroby. Chodzi o pewną pozycję w pracy, wysokie zarobki… Szkody, jakie powstają w wyniku pracoholizmu, są natury emocjonalnej i tkwią głęboko w psychice chorego – utrata radości życia, niemożność doświadczania pozytywnych emocji poza pracą, czyli takie życie bez smaku. Ponadto pracoholizm niesie za sobą konsekwencje zdrowotne, które są często maskowane przez pracoholików. Często też pracoholizm traktuje się jako wyraz odpowiedzialność za siebie i za swoją rodzinę, dlatego osoby uzależnione uznawane są za pracowitych. Jednak takie odczucia mają tylko osoby z dalszego otoczenia pracoholika. Najbliższa rodzina jedynie traci: dzieci i partnerka czują, że są mniej ważni niż praca, cierpi relacja damsko-męska, bliskość emocjonalna maleje lub znika, narastają konflikty i poczucie krzywdy.


E.B.: W takim razie co skłania pracoholików do podjęcia terapii?

L.G.: Najczęściej ten moment następuje, gdy przestają radzić sobie psychicznie – tracą kontrolę nad sobą, pojawiają się ataki paniki, lęku. Mają wówczas poczucie, że coś złego się z nimi dzieje. Próbują przekroczyć w pracy zakres ludzkich możliwości i są sfrustrowani, że nie dają rady… Bardzo często do podjęcia leczenia skłaniają ich poczucie bezbarwności życia oraz utrata rodziny . Dość często pracoholik trafia na terapię również po to, aby udowodnić, że inni się go czepiają, a „przecież z nim jest wszystko w porządku”.

E.B.: Czy pracoholik jest dobrym pracownikiem?

L.G.: Uzależniony pracownik to pozornie ten, który nie bierze zwolnień i jest niezawodny, ale rzeczywistość jest inna – tak naprawdę psuje on pracę w zespole i wprowadza złą atmosferę. Generalnie nie jest osobą korzystną dla firmy, więc pracodawcy zaczynają z dystansem traktować osoby z cechami wskazującymi na pracoholizm. W Stanach Zjednoczonych firmy coraz mniej chętnie zatrudniają takie osoby. Negatywne elementy, które pracoholik wnosi do środowiska pracy, to bardzo często wygórowane wymagania, które stawia sobie i innym, oraz próby kontrolowania pracy innych, mimo że nie uprawnia go do tego pozycja zawodowa. Inni pracownicy zazwyczaj odbierają takie zachowania jako brak zaufania i „wciskanie nosa w nie swoje sprawy”, a to rodzi konflikty. Bardzo często pracoholik, ponieważ jest perfekcjonistą, próbuje przedłużyć okres pracy nad jakimś projektem, gdyż ma poczucie, że ta praca zawsze mogłaby być wykonana lepiej. To opóźnia cały zespół. Poza tym, pracoholicy nie dążą do łatwych rozwiązań – dla nich im trudniejsza praca, im więcej czasu i wysiłku wymaga, tym lepiej. Ponadto cechą pracoholików, która tylko pozornie jest korzystna dla pracodawcy, jest ciągłe bycie myślami w pracy. Taki człowiek nie potrafi odpoczywać i regenerować się, dlatego kumuluje w sobie stres.

E.B.: Jakie są najdramatyczniejsze konsekwencje pracoholizmu?

L.G.: Wśród nich można wymienić silne napady paniki czy poczucie przerażenia w związku z narastającym poczuciem bezradności, jednak najbardziej dramatycznym skutkiem pracoholizmu jest śmierć z przepracowania, co na dużą skalę obserwuje się w Japonii. Bezpośrednią przyczyną zgonu w takich przypadkach jest tachykardia, niedotlenienie i złe funkcjonowanie organizmu. Świadczy to o tym, że praca staje się dla pracoholików ważniejsza niż zagrożenie utraty zdrowia i życia.

E.B.: Na czym w przypadku pracoholizmu polega rzucenie nałogu?

L.G.: Nastrój pracoholika jest najmniej korzystny w sytuacjach pozazawodowych, natomiast ulega wyraźnej poprawie w pracy. Negatywne emocje są efektem nieumiejętności radzenia sobie ze stresem oraz braku innych czynności, które mogłyby ten nastrój poprawić. Dla osoby uzależnionej życie składa się z dwóch elementów – szczątkowego snu i pracy. Nie ma miejsca na inne atrakcje. Terapia pracoholizmu w moim odczuciu powinna polegać na znalezieniu takich form aktywności, które będą nowym źródłem radości, oraz na trenowaniu umiejętności radzenia sobie ze stresem. To, w jaki sposób doświadczamy stresu w ogromnym stopniu zależy od naszej interpretacji zdarzeń. Praca na głębszym poziomie z osobą uzależnioną powinna zabezpieczyć ją przed poczuciem beznadziejności i nadmiernym doświadczaniem stresu. Jednak aby taka terapia była możliwa, konieczna jest motywacja pacjenta do zmiany, co w przypadku pracoholików nie jest łatwe.

E.B.: A czy ta nieumiejętność radzenia sobie ze stresem, lękiem i niepewnością rodzi zagrożenie szukania ucieczki np. w alkoholu?

L.G.: Niestety, zdarza się to bardzo często. Na terapię częściej trafiają osoby uzależnione od alkoholu i dopiero w trakcie leczenia okazuje się, że najpierw był pracoholizm. Chociaż równie często obserwuje się, że alkoholicy, którzy trafiają na terapię, popadają w pracoholizm. Zagłuszają pracą przykre emocje, a sukcesy zawodowe rekompensują im deficyty w poczuciu własnej wartości.


E.B.: Czy w rodzinach, w których jedno z małżonków jest uzależnione od pracy, występuje problem współuzależnienia?

L.G.: Partner pracoholika musi się bronić przed głosem społeczeństwa, które mówi „czego ty jeszcze chcesz?! Przecież on tak troszczy się o rodzinę, to dla Was tak pracuje, przecież jest taki zaangażowany, popatrz – tyle ludzi nie może dostać pracy…”. Ponieważ praca ma ogromną wartość w odczuciu społecznym, otoczenie neguje zasadność żalu, pretensji i zgłaszanych trudności w kontaktowaniu się z uzależnionym partnerem. W związku z tym, partner pracoholika rzadko zyskuje wsparcie i zrozumienie ze strony otoczenia. Odmawia mu się prawa do poczucia krzywdy. Część partnerów pracoholików przyjmuje tę interpretację społeczną – zaczynają mieć negatywne myśli na swój temat, a ponieważ wydaje im się, że nie potrafią docenić tego, co mają, spada ich poczucie własnej wartości,. Wtedy zaczynają się prawdziwe kłopoty emocjonalne rodziny pracoholika… Natomiast w tym przypadku nie zetknęłam się ze współuzależnieniem, które byłoby troszczeniem się o nieujawnianie uzależnienia partnera.

E.B.: Jakie inne konsekwencje ponosi rodzina pracoholika?

L.G.: Po pierwsze, samotność i poczucie odrzucenia, i to nie tylko ze strony partnera, ale i otoczenia, które nie dostrzega problemu w nadmiernym zaangażowaniu w pracę. Ponadto kobiety czują się nieatrakcyjne, ponieważ są zaniedbywane w relacjach męsko-damskich. Ich sprawy są po prostu nieważne. Odwleka się wspólne wyjazdy lub w ogóle nie ma takich planów… Podstawową wartością w rodzinie jest wówczas praca albo zmęczenie i myślenie o pracy, nawet w domu czy na urlopie. Po drugie, rodzina często cierpi z powodu poczucia winy. Temu wszystkiemu towarzyszy brak wsparcia. Bardzo często zdarza się też, że partner pracoholika musi przejąć wszystkie obowiązki związane z domem i nadzorem życia domowego. U pracoholików zanika wrażliwość na drugiego człowieka. To typowe dla wszystkich uzależnień. Nie trzeba znieczulać się substancją chemiczną, żeby tak się stało. Osoby z tendencjami do uzależnień szukają najprostszych sposobów na rozładowanie napięcia, uśmierzenie bólu czy odczucie przyjemności – dla niektórych będzie to kieliszek alkoholu, dla innych praca… Kiedy odnajdzie się ten najprostszy dla siebie sposób, często stopniowo rezygnuje się z innych form aktywności, które wcześniej dawały satysfakcję, i znika umiejętność cieszenia się życiem. Na szczęście… niebezpowrotnie.

E.B.: Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Ewa Bukowiecka
fot. iStock

Lucyna Golińska – profesor w Instytucie Psychologii Społecznej w Społecznej Akademii Nauk w Łodzi, gdzie kieruje Zakładem Psychoterapii i Interwencji Kryzysowej. Wcześniej przez wiele lat pracowała na stanowisku profesora w Instytucie Psychologii na Uniwersytecie Łódzkim. Od wielu lat współpracuje z Instytutem Psychologii Zdrowia w Warszawie, zajmującym się problematyką uzależnień. Autorka wielu artykułów i kilku książek, m. in: „Temperamentalne uwarunkowania percepcji społecznej”, „Emocje – wróg czy przyjaciel”, „Złość”, „Siła woli czyli jak zacząć i dojść do celu”, „Pracoholizm – uzależnienie czy pasja”. Aktywność naukowo-dydaktyczną godzi z prowadzeniem psychoterapii indywidualnej i grupowej oraz szkoleniem osób uczących się pomocy psychologicznej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *