Seksoholikiem może zostać każdy. To nie jest prawda, że uzależnienia zdarzają się tylko w dysfunkcyjnych rodzinach. Ten problem dotyczy tak samo osób z klas średniej i zamożnej, czyli ludzi z tzw. normalnych domów. Powiem więcej – zdecydowanie częściej seksoholikami są ludzie bogaci, bo ich na takie uzależnienie po prostu stać – tłumaczy Grażyna Płachcińska, psycholog, psychoterapeutka i certyfikowana specjalistka psychoterapii uzależnień. 

 

Maja Ruszpel: W Internecie pojawia się taki dowcip: na zdjęciu uśmiechnięty i rozluźniony aktor Michael Douglas, o którym od lat wiemy, że leczył się z powodu uzależnienia od seksu, a poniżej podpis „Seksoholizm – ty się leczysz, a miliony facetów ci zazdroszczą”.  

Grażyna Płachcińska: Zazdroszczą, bo mamy małą świadomość społeczną, że od seksu można się uzależnić. W swojej praktyce terapeutycznej spotkałam tylko 2 proc. pacjentów, o których mogłabym powiedzieć, że są seksoholikami. Nie wynika to z faktu, że tak mało ludzi cierpi na to zaburzenie, ale z braku wiedzy, że taki problem w ogóle istnieje.

M.R.: Patrick Carnes, amerykański lekarz i pionier w opisywaniu tego zjawiska twierdzi, że seksoholizm – podobnie jak alkoholizm – jest domeną mężczyzn. Według badań, 3 – 6 proc. Amerykanów to seksoholicy. 

G.P.: W Polsce seksoholizm to temat zupełnie nowy. Nie ma badań wskazujących, jaki procent społeczeństwa jest dotknięty tym zaburzeniem.

M.R.: I zapewne też niełatwo określić, gdzie przebiega granica pomiędzy zaburzeniem seksualnym a normą, prawda?

G.P.: Globalnie patrząc, zdania psychologów i psychiatrów odnośnie do tego, czy takie zaburzenie, jak uzależnienie od seksu, występuje czy nie, są podzielone. Według naukowców tworzących ICD-10, czyli Międzynarodową Klasyfikację Chorób, seksoholizm jest uzależnieniem. Inaczej uważają badacze opracowujący DSM-4, czyli klasyfikację Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Ci drudzy tłumaczą, że w dobie ogromnej ilości informacji niosących treści erotyczne, seksualizacji kultury, w której żyjemy (wystarczy przecież popatrzeć, ile kobiet na reklamach jest niemal półnagich), a także pewnego przyzwolenia społecznego, polegającego na rozluźnieniu obyczajowości, trudno uznawać za zaburzenie coś, co jest – w pewnym sensie – powszechnym zachowaniem. A zatem, czy 30-latek, który miał 25 partnerek seksualnych jest seksoholikiem? Niekoniecznie. Bo z drugiej strony, trudno jest też ustalić obszar graniczny, gdzie u danego człowieka jest to po prostu kwestia temperamentu i większych potrzeb seksualnych, a gdzie zaczyna się uzależnienie. Kiedyś nie mówiono o uzależnieniu, ale o tym, że ktoś jest taki, jaki jest; ma swój charakter, osobowość. To, że miał wielu partnerów kładziono na karb wyższego niż przeciętne libido.

M.R.: Casanova i Don Juan stali się nawet legendą. I nikt ich nie zamierzał leczyć… Kiedy zatem możemy mówić o uzależnieniu od seksu?

G.P.: Obecnie uczeni ustalili kilka kryteriów diagnostycznych seksoholizmu. Przede wszystkim, niepokojącym objawem jest zaniedbywanie przez seksoholika życia rodzinnego, emocjonalnego, a także zawodowego.

M.R.: Jako konsekwencja koncentracji jego uwagi na myślach i czynnościach o charakterze seksualnym?

G.P.: Tak. To może być masturbacja, częste zmienianie partnerów czy odwiedzanie agencji towarzyskich. W  dobie Internetu jest to także poświęcanie wielu godzin na oglądanie stron pornograficznych, romansowanie przez Internet, łącznie z odbywaniem wirtualnych stosunków płciowych. A nawet izolowanie się od rzeczywistych kontaktów międzyludzkich, kiedy to życie seksualne w realnych relacjach nie przynosi tak dużej satysfakcji, jak w świecie wirtualnym.

M.R.: Amerykańskie badania wskazują, że większość seksoholików to ludzie wychowani w rodzinach dysfunkcyjnych, często ofiary nadużyć seksualnych. Kim są seksoholicy? Jak się leczy to uzależnienie?

G.P.: Za każdym razem indywidualnie. Podczas terapii pracuje się przede wszystkim nad tym, jaki rodzaj stresu pacjent redukował za pomocą seksu – uczy się go więc innych sposobów redukowania tego napięcia. Jednocześnie prowadzi się edukację na temat samego uzależnienia, pokazując jak rozpoznawać emocje i myśli, które powodowały, że dany pacjent uzależnił się od seksu, a następnie rozwijał to uzależnienie. W przeciwieństwie do terapii uzależnienia chemicznego, gdzie często celem jest całkowita abstynencja, celem terapii uzależnienia od seksu jest powrót do zdrowego życia płciowego. A zatem, leczy się emocje i psychikę. Często, wspólnie opracowuje się indywidualny plan zdrowienia – biorąc pod uwagę potrzeby konkretnego pacjenta.
A co do badań, na które się powołujesz – mam duży dystans do takich informacji. Seksoholikiem może zostać każdy. To nie jest prawda, że uzależnienia zdarzają się tylko w dysfunkcyjnych rodzinach. Ten problem dotyczy tak samo osób z klas średniej i zamożnej, czyli ludzi z tzw. normalnych domów. Powiem więcej – zdecydowanie częściej seksoholikami są ludzie bogaci, bo ich na takie uzależnienie po prostu stać.

M.R.: Co seksoholikowi daje seks?

G.P.: Podczas stosunku płciowego nasz mózg produkuje ogromną ilość hormonu szczęścia, czyli endorfiny. Człowiek odczuwa wtedy ulgę, spadek napięcia fizycznego i psychicznego. Warto przy tym podkreślić, że substancje te wytwarzają się również podczas ćwiczeń fizycznych czy przyjacielskiej rozmowy, jednak nie w tak dużej ilości, jak podczas seksu. Endorfiny powstają także wówczas, gdy „przeglądamy się” w czyichś zakochanych oczach, doświadczamy akceptacji, czujemy się ważni i kochani. A więc wtedy, kiedy uwodzimy i jesteśmy uwodzeni, co też jest elementem gry erotycznej.

M.R.: Przy uzależnieniu chemicznym nałóg polega na przyjmowaniu danej substancji psychoaktywnej, alkoholu czy narkotyków. Czy w przypadku seksoholizmu jest podobnie? „Substancją”, od której się uzależniamy, jest partner seksualny?

G.P.: Nie nazwałabym tego w ten sposób. Za każdym razem jest to kwestia indywidualna – dotyczy wartości i zasad, jakie dany człowiek wyznaje. A na to składa się też jego wychowanie, światopogląd oraz indywidualne przeżycia związane z płciowością. To wszystko ma wpływ także na stosunek do innych osób. A w przypadku seksoholika mówimy często o wielu relacjach seksualnych z innymi ludźmi.

M.R.: O zdradzie? Czy zdrada może być kwestią światopoglądu?

G.P.: Tak. Nie dla każdego zdrada jest tym samym. Są osoby, które uważają, że seks przez Internet nie jest zdradą. Tłumaczą to tym, że nie są zaangażowane emocjonalnie w daną relację. Także osoby korzystające z agencji towarzyskich nie definiują w ten sposób kontaktu z prostytutką. Ale nawet i same osoby, które żyją w związku, a jednocześnie mają kochanka, a nawet więcej partnerów seksualnych, mogą nie widzieć w tym problemu. Bo oddzielają sferę emocjonalną od swojej fizyczności.

M.R.: Czyli jest to jakiś rodzaj instrumentalnego podejścia do osoby, z którą seksoholika łączy seks?

G.P.: Można tak to nazwać. Jednak ja powiedziałabym raczej o przedmiotowym używaniu zarówno własnej seksualności, jak i seksualności drugiego człowieka. Można tu także mówić o braku dojrzałości emocjonalnej. Wtedy seks jest ucieczką od trudnych i przykrych emocji. Tę niedojrzałość, o której mówię, widać szczególnie wyraziście w przypadku ludzi uzależnionych od seksu w Internecie. Osoby te nie wchodzą bowiem w rzeczywiste relacje – często jedynie do siebie piszą, nie znając się i nie wiedząc nawet, jak naprawdę wyglądają. Taka relacja odbywa się więc wyłącznie w wyobraźni danego człowieka i nie ma to nic wspólnego z prawdziwym życiem. Bo to uzależnienie – podobnie jak wiele innych, również chemicznych – pozwala uciec od szarej, nudnej, pełnej zobowiązań rzeczywistości oraz trudności w relacji z żywym i prawdziwym człowiekiem.

Rozmawiała Maja Ruszpel
fot. iStock

Grażyna Płachcińska – psycholog, psychoterapeutka, certyfikowana specjalistka psychoterapii uzależnień. Prowadzi psychoterapię indywidualną i grupową oraz liczne szkolenia z zakresu pogłębionej psychoterapii, uzależnienia, współuzależnienia, terapii DDA, pracy z jednostkami i związkami w kryzysie. Jest autorką artykułów w miesięcznikach „Świat Problemów” i „Charaktery”.

Komentarze

Marco zegarco2013-06-25 16:09:22

W dzisiejszych czasach , kiedy psychologom brak – odnoszę wrażenie – jasności sytuacji, refleksji , że nie są lekarzami ale młodszymi uczniami filozofów, psychologia bowiem z filozofii się wywodzi nie z medycyny o czym wielu specjalistów zapomina. A więc żywię przekonanie, że w czasach dzisiejszych na terapię posłano by siedemdziesiąt procent bohaterów literackich. Casanovę skwapliwie leczono by z seksoholizmu. Doktora Rieux z depresji, Raskolinkowa z urojeń manię stanowienia o moralności w nim wywołujących; z alkoholizmu by leczono poza Konsulem (Pod wulkanem) i Wienią - rzesze bohaterów. Z poczucia winy- aler ego Bogumiła Hrabala z Auteczka; z myśli samobójczych – połowę bohaterów Rolada Topora. Und so weiter

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *