Anoreksja czy bulimia wydają się być typowo kobiecymi chorobami, tymczasem mogą one dotykać również mężczyzn. Jaka jest specyfika zaburzeń odżywiania u płci męskiej? Jak często cierpią oni na tego typu zaburzenia? Na ten temat rozmawialiśmy z Anną Szostak (Mazur), psycholog z Centrum Terapii Zaburzeń Odżywiania w Poznaniu.

 

Zuza Lewandowska: Czy w swojej praktyce terapeutycznej spotkała się Pani z wieloma przypadkami zaburzeń odżywiania u mężczyzn? Które z nich dotykają najczęściej płeć męską?

Anna Szostak (Mazur): Ciężko to dokładnie oszacować, ale powiedziałabym, że na całą liczbę osób zgłaszających się z zaburzeniami odżywiania około 1/3 to chłopcy i mężczyźni. Jeśli zaś chodzi o konkretne zaburzenia, to bardzo ciężko jest ustalić częstość ich występowania, ponieważ statystyki mogą być zaniżone. Ponadto u mężczyzn najczęściej diagnozuje się zaburzenia mieszane. Generalnie trudno jest rozpoznać u chłopców zaburzenia odżywiania, chociażby ze względu na pewne stereotypy i brak wyczulenia społeczeństwa. Jeśli ulicą idzie bardzo chuda dziewczyna, to społeczeństwo jest już uwrażliwione na takie widoki, wręcz nagminne można spotkać się ze stwierdzeniem, że „idzie anorektyczka”. Zaś w przypadku chłopca ludzie nie pomyślą, że jest on bardzo chudy, bo ma anoreksję, ale raczej, że ma szybką przemianę materii… W społeczeństwie nie ma takiej świadomości, że mężczyzn i chłopców też mogą dotyczyć zaburzenia odżywiania. Zazwyczaj oni sami są również zaskoczeni taką diagnozą. Powszechnie uważa się, że tak jak ciąża i miesiączka, anoreksja należy do przypadłości kobiecych, co również utrudnia rozpoznanie zaburzeń łaknienia u mężczyzn. Dlatego też ciężko o wiarygodne statystyki – istnieje duże ryzyko, że przypadków jest więcej niż statystycznie się to podaje, ponieważ figurują w nich jedynie osoby, które zgłosiły się na leczenie.

Z.L.: Czyli brak świadomości społecznej utrudnia rozpoznanie zaburzenia?

A.S.: Często widuję chłopców, którzy mają dużą niedowagę, a tak jak wspominałam, społeczeństwo nie jest uwrażliwione na takie sygnały. Jeszcze gorzej jest zdiagnozować chłopców, którzy mają bulimię. Pół biedy jak chłopak po posiłku wymiotuje, bo wtedy mamy jasność, że to nie jest do końca normalne, ale bulimia może przebiegać też bez objawu, jakim jest wymiotowanie czy nadużywanie leków przeczyszczających – np. kiedy człowiek bardzo dużo je i ćwiczy. Tutaj mamy obraz większości chłopców z siłowni, którzy jedzą bardzo dużo, twierdząc, że jedzą „na masę”, a potem ćwiczą po kilka godzin uzasadniając to tym, że trenują. Natomiast rozpoznanie, że to bulimia jest bardzo często walką z systemem wyparcia tej osoby i pracą nad uświadomieniem jej, na ile to jest zdrowe zachowanie związane z kulturystyką, a na ile jest to zaburzenie.

Z.L.: Czy można więc określić, jak wielu chłopców z zaburzeniami łaknienia trafia na leczenie?

A.S.: Niestety, jest to jedynie niewielki odsetek. Panowie nie zgłaszają się często na leczenie, natomiast bardzo rzadko też występują u nich zaburzenia odżywiania w formie czystej. Istnieje pewna specyfika zaburzeń łaknienia u mężczyzn, która polega na tym, że zaburzenia odżywiania nie są samodzielną jednostką chorobową, ale współwystępują z innym zaburzeniem. W ośrodku, w którym pracuję, również często zdarzało się, że mężczyźni, którzy przychodzili z objawami zaburzeń łaknienia, wychodzili z diagnozą schizofrenii, depresji czy psychozy… Dlatego też w przypadku mężczyzny, który zgłasza się do specjalisty z objawami zaburzeń łaknienia bardzo często okazuje się to być elementem zupełnie innej choroby.

Z.L.: W jakim wieku najczęściej dotykają chłopców zaburzenia odżywiania? W wieku nastoletnim, dziecięcym, a może już dorosłym?

A.S.: U dziewcząt najczęściej dzieje się to w wieku nastoletnim, u panów zaś jest kompletne rozstrzelenie – wśród osób chorujących są w równej mierze młodzi i nastoletni chłopcy, jak też dorośli mężczyźni. Jednak z powodu niskiej rozpoznawalności, brakuje wiarygodnych statystyk. Uogólniając można powiedzieć, że najczęściej zaburzenia odżywiania występują u nastolatków, jednak jak już wspomniałam, w przypadku mężczyzn zdarza się to tak samo często w każdej grupie wiekowej.


Z.L.: Jakie w takim razie są źródła zachorowania na zaburzenia łaknienia u płci męskiej?

A.S.: U mężczyzn, jak już mówiłam, rozpoznanie zazwyczaj kończy się zupełnie inną diagnozą. Częściej są tylko jednym z objawów zupełnie innego zaburzenia. Więc tak jak u dziewczyn można powiedzieć, że anoreksja jest „świeczką na torcie niskiej samooceny, depresji, wysokich wymagań i perfekcjonizmu”, tak u panów – że jest jedną z wielu świeczek na torcie innych zaburzeń. Nie zawsze, ale często.

Z.L.: Czy objawy choroby różnią się więc u dziewcząt i chłopców?

A.S.: Tutaj w jednym i w drugim przypadku niedowaga bez względu na to, czy jest to zaburzenie psychiczne czy nie, kończy się takimi samymi objawami biologicznymi. U dziewcząt zanika miesiączka oraz libido, u panów zaś drastycznie spada pociąg płciowy i zainteresowanie seksem. Często, w głębszej terapii wychodzi, że niejedzenie ma właśnie służyć między innymi temu, aby wyeliminować zainteresowanie seksualne. Również konsekwencje zaburzeń łaknienia są takie same jak u dziewczyn – w przypadku obu płci może się to zakończyć bezpłodnością. Podobnie przebiega wyniszczenie fizyczne, m.in. organów wewnetrznych.

Z.L.: Czy są jakieś charakterystyczne cechy, którymi można opisać mężczyznę podatnego na zaburzenia odżywiania? U kobiet wskazuje się np. na perfekcjonizm i niską samoocenę.

A.S.: W zasadzie będą to te same cechy, co u dziewcząt. Niektóre statystyki wskazują, że więcej mężczyzn z anoreksją znajdziemy np. w środowisku homoseksualnym. Nie jest to regułą, ale zazwyczaj w tej grupie częściej zdarzają się osoby z większą wrażliwością emocjonalną, ponadto w tym środowisku bardziej ceni się atrakcyjność ciała, szczupłość. Oczywiście częściowo są to stereotypy i trzeba bardzo delikatnie podejść do tego tematu. U mężczyzn anoreksję i bulimię również często można spotkać u sportowców. Przyznają oni, że w niektórych dyscyplinach jest bardzo duża presja na to, aby mało ważyć – chociażby w skokach narciarskich, bobslejach, kolarstwie czy wyścigach konnych. Dlatego w tym przypadku może wystąpić anoreksja związana z presją zawodową. Jeżeli spojrzymy na osobę, która wygrywa zawody i jest bardzo zaangażowana w to co robi, pojawia się też rys perfekcjonistyczny. I tu zaczyna nam się wszystko zgadzać – perfekcjonista, sportowiec nastawiony na osiągnięcia w dziedzinie, w której istnieje przyzwolenie na niską wagę. W ten sposób łatwo można „ukryć się” ze swoim zaburzeniem, podczas gdy po głowie dostaje się modelkom i baletnicom…

Z.L.: A jeśli chodzi o inne niż anoreksja rodzaje zaburzeń?

A.S.: Anoreksja u mężczyzn to jedno, ale częściej występuje u nich zaburzenie, które roboczo jest nazywane bigoreksją, a opisuje się je jako dysmorfofobię, czyli przekonanie o nieestetycznym wyglądzie lub budowie ciała. Panowie, jeśli chodzi o podniesienie atrakcyjności ciała, idą raczej w stronę budowania muskulatury. Dodajmy jeszcze do tego fakt, że mężczyźni rzadziej dzielą się emocjami i problemami, więc nikt się raczej o tym nie dowie. Także jeśli u panów spotykamy zaburzenia obrazu ciała, to występują one najczęściej na tle poczucia nieatrakcyjności z powodu za mało umięśnionej sylwetki, a nie nadmiernej wagi.

Z.L.: Jeśli mężczyznom tak trudno przyznać się do swoich problemów, to co motywuje ich do zgłoszenia się do terapeuty?

A.S.: Zazwyczaj są zmęczeni życiem i chcą coś zmienić. Mężczyźni są bardzo zadaniowi – kiedy do terapeuty zgłasza się pan, który ma jakiś problem, to zazwyczaj mówi: „to i to utrudnia mi życie” i chce coś z tym zrobić. Jeśli jest to młody chłopak, to ewentualnie też motywują go rodzice, albo sam czuje presje na to, żeby się pozbierać, ogarnąć, bo trzeba pracować,  zarabiać – wtedy uda się do terapeuty. Kiedy widzę, że pan przyszedł do terapeuty, to gratuluję mu odwagi, bo u nas to jest jeszcze ciągle piętnowane, że mężczyzna szuka pomocy. Jeśli mężczyzna idzie do terapeuty, to ewentualnie jest posądzany o alkoholizm, bo w takim wypadku jest jeszcze jakieś przyzwolenie społeczne, aby podjął terapię.


Z.L.: A jeżeli chodzi o samo leczenie zaburzeń odżywiania – czy terapia u dziewcząt i chłopców przebiega to tak samo?

A.S.: Raczej dokładnie tak samo, bo i zaburzenie przebiega tak samo, u chłopców jedynie brakuje tego wątku obsesji modelki, piękna, chudości. Do nich to nie przystaje – no bo dlaczego chłopak miałby chcieć być chudy, skoro wszędzie panuje kult muskulatury? Więc powiem tak – w przypadku, kiedy spotykamy dziewczynę z anoreksją, ludzie wiedzą zazwyczaj co robić, bo o tym się mówi w mediach, o tym się czyta i jest społeczne przyzwolenie na to, że dziewczyna może chorować. Gdy spotyka się chłopaka z anoreksją, ludzie mają dysonans poznawczy, że „no to jak to – chce być modelką, czy o co mu chodzi?”. Jednak czy podejście do panów, którzy się głodzą, powinno się różnić od tego do kobiet? Myślę, że nie. Terapia tak samo powinna opierać się głównie na zainteresowaniu tym, co dzieje się w jego życiu, a rozmowy nie powinny dotyczyć jedzenia, chudnięcia, kalorii, tylko tego, czego się boi, obawia. Generalnie powiedziałabym, że do panów – nie tylko z anoreksją, ale z jakimkolwiek zaburzeniem psychicznym – należy podejść od drugiej strony – motywowania do pójścia do terapeuty oraz łamania wstydu, tabu. Z kobietami jest łatwiej rozpocząć rozmowę, pokazać, co nas martwi, itd. Natomiast u mężczyzn działa zwykle większe wyparcie, a poza tym więcej tracą oni na tym, że poszli do terapeuty – to jest jak przyznanie się do porażki, że nie daję sobie rady, itp.

Z.L.: Czy to znaczy, że z mężczyzną chorującym na zaburzenia odżywiania trudniej się pracuje?

A.S.: Powiedzmy, że u panów jest jeszcze dodatkowy element do terapii, jakim jest obawa przed sięgnięciem po pomoc. Mężczyźni wstydzą się tego, wstydzą się mówić o swoich emocjach – kobiety mają na to większe przyzwolenie społeczne. Ponadto, jak już mówiłam, u mężczyzn zaburzenia łaknienia są częściej elementem większej choroby. Dlatego też myślę, że takim kluczem do tego, aby pomóc mężczyźnie, jest to, aby uświadomić mu, że warto po tę pomoc sięgnąć. Ja zwykle motywuję panów porównując terapię do ćwiczenia z trenerem. Mówię im, że kiedy nie umie się ćwiczyć, to idzie się do trenera i on pokazuje, jak ćwiczyć. To jest podobna sytuacja. Trener nie pracuje za klienta i nie mówi, że jest słaby, bo przyszedł się go spytać, jak ćwiczyć, tylko pracuje z nim. Tak samo do terapeuty przychodzi się, kiedy nie wie się, jak rozwiązać osobiste problemy. Klient, który się do mnie zgłasza chce rozwiązać problem, tylko brakuje mu wiedzy, jak to zrobić. To on będzie pracować i tylko od niego zależą efekty. Jest to takie trochę zepchnięcie ostracyzmu z „mężczyzny u psychologa” na „mężczyzna u trenera, coacha”. Nadal jest to terapia, ale mężczyźni są bardzo zadaniowi i ogromnym problemem terapeutów jest to, aby wydobyć z nich emocje. Są oni nastawieni na konkrety – co robić, jak ćwiczyć, ile czego jeść, itp. A rozmowy o emocjach – po co?  Także trudność w pracy z mężczyzną polega najpierw przede wszystkim na tym, aby w ogóle sięgnął on po jakąkolwiek formę pomocy i nie wstydził się tego.

Z.L.: Dziękuję za rozmowę!

Rozmawiała Zuza Lewandowska
Współpraca Anna Góra

Anna Szostak (Mazur) – założycielka Centrum Terapii Zaburzeń Odżywiania w Poznaniu. Od ponad roku służy pomocą na łamach Internetu z zakresu psychoedukacji i kontaktu pomocnego dla osób z zaburzeniami odżywiania i z ruchu pro-ana. Odbyła praktyki zawodowe m.in. na oddziale młodzieżowym szpitala psychiatrycznego w Łańcucie oraz w Newmarket House Clinic w Norwich.

fot. iStock

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *