Pierwsza wizyta u wróżki jest trochę jak „pierwszy raz” – podekscytowany i szczęśliwy czujesz, że zostałeś wtajemniczony w wielki sekret… W dodatku pierwsza przepowiednia jest optymistyczna i prawie zawsze sprawdza się natychmiast! Podobnie druga i trzecia. Jednak w końcu nad Twoją przyszłością gromadzą się ciemne, złowrogie chmury… „Karta jest odwrócona” – jak mawiają wróżki. Co wtedy? Za wszelką cenę próbujesz powstrzymać nadchodzącą katastrofę, rozproszyć mrok zagrażający Twojemu szczęściu i… znów idziesz do wróżki! Po talizman, a może też odprawić rytuał… Z nadzieją, że pomoże…

 

Z badań CBOS wynika, że ponad połowa Polaków czyta horoskopy, co szósty w jakimś okresie swojego życia był przywiązany do talizmanu, który miał mu przynieść szczęście, a co siódmy odwiedził kiedyś wróżkę. I ten ostatni pomysł potencjalnie najbardziej zagraża równowadze psychicznej osób korzystających z usług wróżek oraz… kondycji ich portfela.

Cena za przepowiednie

Rok temu, z okazji nadchodzących Andrzejek, portal Wynagrodzenia.pl firmy Sedlak&Sedlak przeanalizował zarobki w branży ezoterycznej. Jak się okazuje, wróżki w Polsce mają pełne ręce roboty. Oferują szeroki wachlarz usług: od doradztwa życiowego i przepowiadania przyszłości, przez tworzenie portretu numerologicznego aż do poradnictwa przy podejmowaniu decyzji finansowych. Formy kontaktu z wróżką mogą być różne. Prócz osobistej wizyty w grę wchodzą także rozmowa telefoniczna, rozmowa na Skype, e-mail czy SMS. Ceny za poszczególne porady wydają się być zależne od powagi sytuacji. Przykładowo: wybór dat na ważne wydarzenia życiowe to koszt rzędu 20-50 zł; wybór szczęśliwego imienia dla dziecka – 120-150 zł, wybór szkoły czy miejsca pracy – 200-250 zł. Natomiast pomoc w wyborze partnera życiowego kosztuje już do 300 zł, a numerologia dla firm od 400 do 500 zł za poradę.

Jak podaje Dziennik Gazeta Prawna, w 2010 roku Polacy wydali na usługi branży ezoterycznej 2 mld zł. Sam ezo-telebiznes jest wart ok. 100 mln złotych. Z wróżek na telefon korzysta 3 mln osób. Każda z nich płaci za jedną poradę średnio 22-25 zł. Według Dziennika Gazety Prawnej, wróżeniem w Polsce zajmuje się niemal 15 tys. firm, ale w szarej strefie działa już ponad 100 tys. wróżek i jasnowidzów.

Cenowym rekordzistą w Polsce jest wróżbita Maciej, jeden z najbardziej popularnych wróżbitów w naszym kraju – gwiazda programów telewizyjnych takich jak „Ezo Tv” na TVN Meteo czy „Arkana magii” na TVN i TVN 7. U niego konsultacja życiowa trwająca 60 minut kosztuje 400 zł! Jednak według danych podawanych przez firmę Sedlak&Sedlak, przeciętnie za konsultację u wróżbity zapłacimy od 90 zł do 130 zł. Drożej wychodzi wizyta osobista – od 140 zł do 170 zł. Czyli mniej więcej tyle samo, co prywatna wizyta u psychologa, lekarza lub miło spędzony wieczór gdzieś poza domem…

Polacy kochają magię

Badania CBOS z 2011 roku wskazują, że ponad połowa Polaków (55 proc.) czyta horoskopy w gazetach, z czego 11 proc. robi to często. Zainteresowanie ezoteryką deklarują nie tylko kobiety (63 proc.), ale również blisko połowa (45 proc.) mężczyzn. To, co wydaje się wpływać na stosunek do magicznych praktyk to wykształcenie, sytuacja finansowa i religijność badanych. Nic bardziej mylnego…

Polskie społeczeństwo w przeważającej mierze jest wyznania katolickiego, dlatego popularność magii może dziwić. Magiczne rytuały, przepowiadanie przyszłości czy stawianie Tarota są sprzeczne z nauczaniem Kościoła, a jednocześnie takie praktyki są popularne zarówno wśród osób wierzących i praktykujących, jak i osób niewierzących. Częściowo jest to wynik traktowania horoskopów i wróżenia jak rozrywki. Badania pokazują także jedną zależność między stosowaniem magii a światopoglądem – osoby popierające idee z kręgu New Age korzystają z ezoterycznych usług znacznie częściej. Wśród osób silnie identyfikujących się z poglądami tego ruchu, 76 proc. czyta horoskopy publikowane w prasie, 33 proc. ma lub miało w przeszłości przedmiot, który traktowało jako talizman przynoszący szczęście, a 27 proc. odwiedziło kiedyś wróżkę lub wróża.

Jak podają autorzy raportu CBOS, niemal połowa badanych, którzy czytają horoskopy, deklaruje, że przynajmniej czasami kieruje się zawartymi w nich wskazówkami (46 proc.). Jednak tylko 3 proc. bierze je pod uwagę często, 15 proc. robi to czasami, a 28 proc. – rzadko. Zaobserwowano również tendencję – im częściej sięgamy po horoskopy, tym poważniej je traktujemy. 59 proc. badanych, którzy tylko czasami zaglądają do przepowiedni, nie przejmuje się ich wskazaniami. Natomiast wśród respondentów, którzy często czytają horoskopy, tylko co trzeci ignoruje rady w nich zawarte, a wśród czytających je zawsze – tylko co czwarty.

Prócz horoskopów możemy też korzystać z usług wróżek. Co siódmy badany odwiedził kiedyś osobę zajmującą się astrologią, z czego 9 proc. zdecydowała się na taki krok tylko raz w życiu. Odwiedziny u wróżek to domena kobiet – robią to trzykrotnie częściej niż mężczyźni. Tylko 6 proc. decydowało się na takie spotkanie więcej niż jeden raz. Do posiadania talizmanów przyznaje się 6 proc badanych, ale co ósma osoba twierdzi, że w przeszłości miała przedmiot, który przynosił jej szczęście.


Moja przyjaciółka, wróżka

Basia poszła do wróżki po tym, jak bez wzajemności zakochała się w pewnym mężczyźnie. Pierwsze wizyty nie były zadowalające. Przepowiednie się nie sprawdzały. Basia szukała kogoś, kto powie to, co chciała usłyszeć – że uda jej się ułożyć życie. Po pięciu latach zorientowała się, że na linie ezoteryczne i wizyty u wróżek wydała bardzo dużo pieniędzy. Mimo że każda przepowiednia była inna i nic z nich nie wynikało, Basia nie mogła przestać – wciąż dzwoniła, pytała, umawiała się na spotkania…

Takich historii jest na pęczki. Podobny problem ma Maja. Jej chłopak zostawił ją dwa lata temu i od tamtej pory wciąż próbuje się dowiedzieć dlaczego. Cały czas myśli o swoim byłym, każdej wróżce zadaje to samo pytanie i każda z nich mówi jej coś innego. Mai comiesięczne rachunki telefoniczne przekraczają kwotę 1000 złotych. Zamknęła się w sobie, przestała spotykać się z przyjaciółmi, ma stany depresyjne i mętlik w głowie.

Z kolei Anka boi się, że zostanie starą panną. Jak sama mówi, ma 25 lat i zero poważnych związków na koncie. Obsesyjnie boi się samotności, dlatego od wróżek wciąż próbuje się dowiedzieć czy faktycznie zostanie sama, czy może jednak jest dla niej nadzieja… I oczywiście za każdym razem słyszy inną odpowiedź… Na forum Anka pyta: „Czy na małżeństwo i miłość mamy sami wpływ? Czy coś takiego jak miłość to może luksus przeznaczony dla wybrańców?”…

W sytuacjach trudnych, kiedy w życiu pojawia się coraz więcej pytań i wątpliwości na temat zarówno przyszłości, jak i aktualnych problemów, bardzo dużo osób zaczyna chodzić do wróżek, czytać horoskopy, itp. Dla wielu jest to jedyna akceptowalna forma pomocy w zmierzeniu się z trudną rzeczywistością i poszukiwania odpowiedzi na trapiące ich pytania. Fakt ten może wynikać z bardzo wielu czynników, a chodzenie do wróżki czemuś ma służyć. – mówi Daniel Wichiciel, psycholog, psychoterapeuta i diagnosta: – W mojej praktyce terapeutycznej często zdarzają się pacjenci, którzy oczekują konkretnej odpowiedzi w związku z codziennymi trudnościami. Mówią: „niech mi pan powie, co ja mam zrobić?”, „czy mam rzucić tę pracę, czy nie?”, „czy mam zostawić męża?”. W życiu codziennym, w relacji ze znajomymi i przyjaciółmi często pojawiają się takie wątpliwości: „czy mam go zostawić?”, „dlaczego ona mnie nie kocha”? Zadając tego typu pytania i oczekując konkretnej odpowiedzi pojawia się iluzja, że druga osoba w pewien magiczny sposób będzie w stanie rozwiązać konkretne problemy. Te właśnie magiczne właściwości przypisywane są często wróżkom, stawianiu pasjansów, itp…

„Karta jest odwrócona”

Osoby uzależnione od wróżek zauważają swój problem zazwyczaj wtedy, gdy kolejne przepowiednie się wykluczają oraz gdy są one coraz mniej pozytywne. Karolina opowiada, że jej pierwsza wróżba była przepiękna – miała się ziścić wiosną nadchodzącego roku. Jednak Karolina nie należy do osób cierpliwych, dlatego szybko pojawiły się wątpliwości i zaczęła szukać potwierdzeń swej cudownej przyszłości u kolejnych wróżek. Dzwoniła dalej i kiedy następna wróżba nie była tak optymistyczna zaczynał się koszmar. Tak długo szukała wróżki, która potwierdzi jej pierwszą przepowiednię, aż opanowała ją absolutna obsesja. Po prostu musiała znaleźć kogoś, kto powie jej coś pozytywnego… Czuła się całkowicie bezradna wobec podejmowania wszelkich decyzji, bała się, że cokolwiek zdecyduje, popełni błąd, dlatego musi skonsultować się z wróżką…

W pewnym sensie oczekiwanie, że inna, obca osoba, tak po prostu rozwiąże nasze problemy jest bardzo naiwne, ale dzieje się tak nie bez powodu. Myśl, żeby ktoś zrobił coś za nas w dużym stopniu wiąże się z chęcią przerzucenia na kogoś odpowiedzialności oraz z potrzebą przekazania inicjatywy tej drugiej osobie. W znacznym stopniu chroni to przed konfrontacją z samym sobą i – co za tym idzie – przed myśleniem na swój własny temat. Przykładem może być sztampowe pytanie zadawane wróżkom „czy kiedyś odnajdę prawdziwą miłość?”. Usłyszawszy odpowiedz „tak” z jednej strony może to zmotywować do dalszych poszukiwań, daje nadzieję, ale zarazem chroni tę osobę przed postawieniem pytania, co takiego się stało, że poprzednie związki się rozpadły? Zatem chodzenie do wróżek, stawianie pasjansów, czytanie horoskopów, itp. może być spowodowane strachem przed konfrontacją z samym sobą i rzeczywistością, lękiem przed podjęciem decyzji, a w konsekwencji zastanowieniem się nad sobą. Korzystanie z usług wróżek daje złudne poczucie kontroli i bezpieczeństwa – niby wiemy co się wydarzy i na co mamy uważać. – mówi Daniel Wichiciel.
Dziś Karolina nie ma pretensji do wróżek, że jej przepowiednie się nie sprawdziły. Ma żal do siebie, że tak bardzo dała się „wkręcić” i już wie, że nie wydarzy się to, co jej wywróżono. Ta świadomość przyszła podczas kolejnej rozmowy z wróżką przez telefon. Kiedy ta wypytywała o jej dokładny wygląd, w pewnym momencie Karolina poczuła się tak zażenowana, że tłumaczy obcej kobiecie przez telefon, jaki dokładnie odcień brązu mają jej włosy, tracąc pieniądze i czas, że odłożyła słuchawkę.


Wróżka na urlopie

Uzależnienie od wróżek, zwane także astroholizmem, przypomina hazard na emocje – pierwsza wygrana to pierwsza piękna przepowiednia, a porażki w grze to mroczne wróżby i jednocześnie powody, by się „odkuć”, czyli znaleźć taką wróżkę, która znów przepowie nam optymistyczną przyszłość. Wróżka Emma Cole opowiada:Niestety, bardzo często spotykam osoby uzależnione od wróżenia. Nawet w momencie, gdy wracam z pracy, stoję w wypchanym po brzegu autobusie, zdarza się, że dzwoni klient i prosi, bym postawiła karty. Nic nie dawały tłumaczenia, że jestem w autobusie. „Więc proszę je rozłożyć na czyichś plecach” – słyszałam wtedy. Jako, że cierpliwości mi brakuje do takich sytuacji, do dzwonienia po nocach i typowego dla tego typu osób zwykłego przeszkadzania w normalnych czynnościach życiowych – z reguły opieprzam. Innej drogi nie widzę, a tłumaczenie, że wróżka też ma życie – nic nie daje. Był moment, że wróżyłam za darmo – wtedy właśnie jedna z moich klientek się uzależniła – najchętniej wróżyłaby sobie codziennie. Namawiałam ją, żeby choć miesiąc poczekała, że chociaż do następnego cyklu księżycowego. Obraziła się, zero odzewu. Po kilku dniach znów zadzwoniła: „ale może jednak pani postawi karty?”… Te osoby nie wyobrażają sobie wyboru torebki bez skonsultowania tego z wróżką, nie rozumieją, że karty to nie jest wyrocznia, one wyłącznie doradzają, wskazują przyszłość z perspektywy tu i teraz. To według mnie okropne… Staram się tłumaczyć, ale niestety w większości przypadków efekt jest żaden – jeśli ja nie postawię kart, to pójdą do innej wróżki, byle się „dowiedzieć”. Można gadać godzinami o zakłóceniach energii, że częste wróżenie robi spustoszenie w psychice, ale nie dociera. Są na szczęście osoby, które idą po pewnym czasie po rozum do głowy, ale niestety z reguły za późno – wtedy już mają mętlik w głowie i nie wiedzą, co robić.

W takich sytuacjach, kiedy koniecznie trzeba odpędzić złe duchy, niejednokrotnie wróżki odprawiają rytuały i dają instrukcje swoim klientom, w jaki sposób mają je ponawiać w domu. A rytuały te są bardzo kosztowne: trzeba wydać na świece, wahadła, rozmaite produkty spożywcze… No i najpierw trzeba zapłacić samej wróżce. Czasem nawet kilkaset złotych. Jedna z emerytowanych wróżek opowiada, że ludzie wydają pieniądze na rytuały kosztem wielu wyrzeczeń, a „korzyści z nich są nieporównywalnie mniejsze od strat i nieszczęść, jakie się dzieją. Żeby je odżegnać, znowu się robi odpowiednie rytuały i to zło tak się napędza. Po jakimś czasie dana osoba powraca do wróżki i historia znowu się powtarza.”

Wróżka na odwyku

Jak wynika z najnowszego badania CBOS, w porównaniu z 1997 r. wzrosła liczba osób, którym udało się przeczuć nadchodzące wydarzenia – z 36 proc. do 42 proc., przy czym większości przydarzyło się to więcej niż jeden raz. 26 proc. badanych miało prorocze sny, które stanowiły zapowiedź przyszłych zdarzeń – także w tym wypadku większość respondentów przyznała, że doznanie takie się powtórzyło. Natomiast 13 proc. badanych przeżyło spotkanie z duchem zmarłego człowieka, a trzech na stu doświadczyło uczucia znalezienia się poza własnym ciałem. Takie liczby mogą wskazywać na to, że nie jest nam trudno wyobrazić sobie, że mamy jakieś nadnaturalne moce…
Co ciekawe, uzależnienie od wróżenia zdarza się też… samym wróżkom! W sieci można znaleźć opowieści wróżek, które nie mogły ruszyć się z domu bez wyciagnięcia choćby jednej karty. – Zdarzało się na przykład, że córka dzwoniła do mnie, mówiąc: „wiesz, mamo, dzisiaj nie wracam wcześnie do domu, bo wpadnę do znajomych na kawę”. Wyciągałam wtedy kartę i oddzwaniałam do niej, mówiąc: „lepiej nie idź, bo tam zdarzy się wypadek albo coś innego niedobrego”. Wahadło nosiłam stale przy sobie i wydawało mi się, że gdy będzie ono ze mną mocno związane, to będzie mi bardziej przyjazne i będzie też chętniej odpowiadało na moje pytania. Pewnego dnia zmieniłam torebkę i nie przełożyłam do niej wahadełka. Gdy się zorientowałam, że go nie mam ze sobą, zaczęło mi się plątać w głowie i poczułam się strasznie zagubiona. – opowiada ex-wróżka po odwyku od wróżbiarstwa w artykule na portalu www.adonai.pl.

Niektórym wróżkom wydaje się, że swymi umiejętnościami pomogą ludziom, którzy np. bez jasnej przyczyny nie mogą założyć rodziny czy po prostu nie są szczęśliwi. Wówczas i klient i wróżka tkwią w poczuciu, że w końcu karty pokażą coś dobrego, więc rozkłada się je do skutku. Czasami wróżki, które nie radzą sobie z przepowiadaniem przyszłości konkretnej klientce wysyłają ją do koleżanki lub same proszą znajomą wróżkę o pomoc. To wyraz bezsilności wobec przypadkowości wyniku rozkładania kart i wiary, że to, co w nich widać ma związek z rzeczywistością. – Kiedy córka powróciła ze szpitala po urodzeniu dziecka, nie czuła się najlepiej. Jednocześnie zaczęły się problemy zdrowotne u noworodka, który po kilku tygodniach trafił do szpitala z ciężkim zapaleniem oskrzeli. Ja byłam wtedy tak mocno zajęta, że nie starczało mi czasu na zajmowanie się kartami. Gdy mój wnuk miał dziewięć miesięcy, także i córka poszła do szpitala na operację. Doszłam wtedy do wniosku, że te karty ani wahadełko nie są mi właściwie potrzebne, że zajmowanie się nimi jest bardzo czasochłonne. Nagle znalazłam więcej czasu dla domu, na rozmowy telefoniczne z synem itd. Dotarło do mnie, że te wszystkie wieści, jakie miałam z kart – a upłynęło już ok. roku – właściwie się nie spełniły. Uświadomiłam sobie nawet, że gdybym kierowała się tymi wskazówkami, to moje życie nie byłoby przez to ani lepsze, ani bogatsze. Na przykład wcześniej robiłam w domu rytuały na oczyszczenie ze złych energii. Nagle tego wszystkiego zaprzestałam i okazało się, że nic złego się nie działo. – opowiada była wróżka.

Każdy z nas chciałby wiedzieć co go w życiu czeka – to bardzo kusząca perspektywa. Ale czy życie miałoby taki sam smak gdybyśmy wiedzieli co się w nim wydarzy? Czy naprawdę lęk przed porażką lub złym wyborem jest tak silny, by z własnej woli, idąc do wróżki, zakłócić naturalną radość z poznawania nieznanego…? Nieznajomość przyszłości nie powinna przerażać tak bardzo, by wystrzegać się odpowiedzialności za własne szczęście! Jeśli to właśnie emerytowana wróżka po kilkudziesięciu latach wróżbiarskiej praktyki dochodzi do wniosku, „że nie na wszystkie pytania trzeba znać odpowiedź” to ten jeden jedyny raz może warto by jej posłuchać?

Autor: Ewa Bukowiecka
fot. iStock

Źródła:

Raport CBOS „Horoskopy, wróżby, talizmany – czyli magia wokół nas”, Warszawa 2011
www.gazetaprawna.pl, www.wynagrodzenia.pl., forum.gazata.pl, www.adonai.pl

Komentarze

daria372013-12-04 18:32:00

a ja lubię wróżby

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *