„Mają ten swój świat wirtualny i tego się trzymają” – mówi Piotr, mąż i ojciec dwójki dorastających dzieci. Pomiędzy rzeczywistością realną a internetową tworzy się cienka granica, którą łatwo przekroczyć, zwłaszcza dziś, kiedy żyjemy w coraz szybszym tempie. Warto zatrzymać się na chwilę i pomyśleć, co można zrobić, gdy młodzi ludzie nie mogą oderwać się od komputera, a ich cel jest tylko jeden: zniszczyć bazę wroga! Oto historia  wirtualnego zniewolenia. 

 

Piękne słoneczne popołudnie. Ciasne mieszkanie na parterze. Kawalerka na pół przedzielona meblami. Zaglądam do pokoju Marka i Pauliny. Chłopiec w skupieniu siedzi przed komputerem, na uszach ma słuchawki. Paulina gra w coś na komórce. I tak to wygląda zazwyczaj. Katarzyna (37 l.), ich mama, bezszelestnie wkracza ze mną w ich świat. To miejsce zamknięte, dostępne tylko dla wybrańców, więc trzeba być ostrożnym.

Tożsamość w sieci

Siadam cicho obok Marka, Paulina naprzeciwko buja się na krześle, oboje prawie mnie nie zauważają. Zaczynam rozmowę. 16-letni Marek stuka w klawiaturę, nie patrzy w moją stronę. Pytam, co takiego odnaleźli w świecie wirtualnym, czego nie ma w świecie realnym. – Internet jest dla nas miejscem, w którym zawieramy mnóstwo znajomości, dzięki temu możemy spędzać czas ze wszystkimi osobami naraz. I nie musimy wychodzić z domu. – przekrzykują się nawzajem. Zapada cisza. Spoglądam na mamę zapatrzoną w swoje dzieci. Po chwili pytam Marka, co robi teraz. – Piszę na Facebooku. – odpowiada krótko. –  5, 6 godzin w ciągu dnia. 

A Twoja siostra? – dopytuję.

13-letnia Paulina spogląda na mnie, jakby została wyrwana z letargu.  – Też. –  kwituje.

– Dużo masz znajomych tam, na Facebooku? – ponownie próbuję nawiązać rozmowę. Dziewczyna po chwili odpowiada lakonicznie: – Mam. I znów zanurza się w swoim świecie. Marek jest „obecny duchem”, więc wykorzystuję okazję i dopytuję, czy jego koledzy i koleżanki też są tak „wkręceni” w sieć, jak on. – Wszystkie osoby, które znam, to tak. – stwierdza. – Ponieważ większość z nich nie ma rodzeństwa, to mogą siedzieć przy komputerze praktycznie 9, 10, 11 godzin. I tak siedzą – dodaje.  Spoglądam na Marka i widzę ciągłe skupienie na jego twarzy. Jest w swoim świecie.

Marek pamięta okres, kiedy Internet był mu obcy. To było jakieś sześć lat temu. Próbując go delikatnie oderwać, pytam, czy jest w sieci coś, co mu przeszkadza. Odpowiada szybko: – Reklamy i wieszanie się Internetu. No i jeszcze tak zwane „nooby”, czyli ludzie, gracze, którzy nie umieją się zachować.  

Z dalszej rozmowy wynika, że w „realu” rodzeństwo często spotyka się z przyjaciółmi, wychodzą z psem na spacer, nawet lekko się przekomarzają o to, kto robi to częściej. – A mieliście możliwość pójścia na spotkania, terapie dla osób nadmiernie korzystających z komputera? – próbuję się dowiedzieć. – Gdybyśmy tam poszli, to byłoby mega idiotyczne, bo przecież cała polska młodzież musiałaby tam chodzić – słyszę.

Obecnie Marka najbardziej „kręci” Gra LOL „League of Legends”. Paulina uwielbia logować się na portalach społecznościowych. Marek zauważa, że dziewczyny zazwyczaj siedzą na Facebooku, ale mniej czasu niż chłopcy spędzają w Internecie. Podpytuję Marka o to, gdzie zazwyczaj jego znajomi przebywają w sieci. Ponownie pokazuje mi ulubioną grę. Chętnie o niej opowiada. – To najsławniejsza gra na świecie, w której ma się swoich bohaterów. Dwie drużyny walczą ze sobą, trzeba przejąć bazę wroga i wtedy zaczyna się gra. Trzeba zniszczyć wieże. Z czasem każda postać zdobywa poziomy. Każda z nich jest inna. Są inne czary. Tu nie ma dobra czy zła, każda postać ma swoją historię. Nie ma wyraźnej zasady. Jest jedna i druga drużyna, każdy walczy o jeden cel –  żeby zniszczyć bazę wroga. Po chwili Marek pokazuje wirtualne plansze i powtarza jak mantrę: –  Cel jest tylko jeden, trzeba zniszczyć bazę wroga! Gra na ogół trwa godzinę, półtorej. W ciągu dnia Marek zazwyczaj toczy dwa mecze, co zajmuje mu około trzech godzin. Zna też inne gry –  fantasy, action – ale po więcej informacji odsyła mnie do siostry. Paulina zna się na tym lepiej. Bez problemu wymienia tytuły. Na koniec rozmowy zapytuję ich nieśmiało o karciane gry w Internecie. –  To już przeżytek, to gra dla emerytów. Teraz stawia się na nowoczesność. Cel jest tylko jeden, trzeba zniszczyć bazę wroga!  

Oczami rodziców

Opuszczam ich świat, udaję się do przedzielonego pokoju rodziców. W trójkę siadamy przy stole. Głowa rodziny, Piotr (38 l.), wspomina okres trzech lat wstecz – wtedy pojawił się problem z nadużywaniem sieci przez ich dzieci. Katarzyna zwraca uwagę na zaniedbywanie w tym okresie obowiązków i nauki szkolnej.

Teraz przed dziećmi ważne egzaminy do gimnazjum i szkoły średniej. Rodzice myśleli o jakimś rodzaju pomocy dla swoich pociech. Byli u psychologa, na terapii rodzinnej, ale dzieci niechętnie z niej korzystały. Problem dostrzegają również ich bliscy, zwłaszcza babcie, które często dzwonią do dzieci i próbują je oderwać od komputera. – Sprawa pozostaje bez rozwiązania, bo na udział w terapii wszyscy muszą wyrazić zgodę – mówi zatroskana mama. Tato dodaje, że Marek nie chce, Paulina też nie, „no bo jak brat jest na nie, to siostra papuguje”. – Byliśmy sami u psychologa, powiedzieliśmy, że mamy taki problem. Umówiono nas na spotkania rodzinne, które odbywały się raz na dwa, trzy tygodnie. Psycholog pytał nas, w jaki sposób chcemy ten problem rozwiązać. – tłumaczy Katarzyna.


Późniejsze próby przekonania dzieci do podjęcia terapii nie odniosły pożądanego skutku. Katarzyna czuje się bezsilna. Terapeuci sugerowali, aby odciąć sieć, z czym ona się zgadza. Jednak Piotr się sprzeciwia: – Ale sama widziałaś. Raz chcieliśmy ich ukarać i była draka. Marek powiedział, że się wyprowadza do swoich przyjaciół z sieci. Także to nie jest takie proste. Byliśmy przecież na terapii… Jak zauważa Piotr, jeśli zdecydowaliby się na odłączenie Internetu, to w ich domu zapanowałby chaos. – Byłyby takie wojny i konflikty, że codziennie musiałaby przyjeżdżać policja i straż miejska. Powiedziałem żonie, że spokój będzie, kiedy postawimy dwa komputery. Jeden dla Paulinki, drugi dla Mareczka – dodaje.

Piotr z rozrzewnieniem wspomina czasy, w których nie było komputera. – Wychodziło się na dwór, na rower, spotykało z przyjaciółmi. A teraz…nieustanny pośpiech, pogoń za pieniędzmi, brak czasu wolnego – to wszystko powoduje, że ludzie oddalają się od siebie. Można siedzieć przed komputerem, ale w mądry sposób… Nie cały dzień, bo i po co psuć sobie wzrok? 

Katarzyna i Piotr interesują się tym, w jakie gry ich dzieci grają, które strony najczęściej przeglądają, ale zdają sobie sprawę, że znają tylko pewien wycinek prawdy. Sami też korzystają z sieci, zazwyczaj poprzez telefony komórkowe. – Mam taką jedną grę, w którą gram, ale rzadko. Po prostu mnie to nudzi. W pewnym momencie sam ją wyłączam, bo mam dosyć. Godzina, półtorej, max! – mówi w emocjach Piotr, a po chwili dodaje: – Wyciągamy dzieci na spacery czy gdzieś na zakupy, czasami robimy sobie wspólne wyjścia, ale zdarza się, że nie wiemy, co robić. Bo Marek jak coś powie, to koniec. Choćby się waliło, paliło, to na swoim postawi. On się buntuje, ona po nim papuguje… 

Oboje spoglądają na siebie smutno. Nie jest już tak, jak kiedyś. Wiele zmieniło się w ich życiu.  – Od kiedy jest Internet, dzieci tracą szacunek dla rodziców. Odzywają się wulgarnie. Wychowują ich koledzy. Syn mówi, że ma znajomych, którzy są od nas starsi o dziesięć lat… O 10 lat! – smutno przyznaje Piotr. – No tak… takich ma kolegów. A wiadomo, co to są za ludzie? Przecież nie można mieć pewności, kto siedzi po drugiej stronie monitora… Równie dobrze każdy może się podpisać: jestem Ania, mam 10 lat, a w rzeczywistości jest to 40-letni mężczyzna – konkluduje.

–  Ja to już tłumaczyłam dzieciom, że nie wiedzą, z kim rozmawiają – żali się Katarzyna. – Jak podłączaliśmy Internet mówiliśmy im, by nie podawali swoich danych, adresu, że są jakieś zasady, których trzeba przestrzegać. – wyjaśnia. Jednak po chwili dodaje: – Internet ma też swoje plusy – to kopalnia wiedzy.  

Dzień po dniu…

Marek i Paulina rozpoczynają swój dzień od ustalenia grafiku korzystania z komputera i gier. Zdarza się, że jeśli następny dzień mają wolny, buszują w sieci do 1 czy 2 w nocy. – Mają ten swój świat wirtualny i tego się trzymają – tłumaczy Piotr. Pytam czy wie, dlaczego jego dzieci wybierają życie online i czy odnajdują tam coś, czego brakuje im w codziennym życiu? – W realu, powiem szczerze, to według mnie potrzeba im tylko zjeść, wyspać się i pouczyć się trochę.

Nagle dobiega do mnie stanowczy głos Marka:

Tato, musisz mnie tak oczerniać?! 

Zapada cisza. Po chwili Piotr broni się:

Mareczek, to nie jest oczernianie. 

A właśnie, że jest! – odzywa się milczący dotąd głos Pauliny.

Dzieciaki, to jest rozmowa! – tłumaczy tato.

Katarzyna zamyśla się i po chwili dodaje: – Jedyne, co uważam za słuszne, to rozmowa z dziećmi o Internecie. To daje więcej niż kontrola. Bo dzieci się od nas oddalają i ma to odwrotny skutek. Musimy być na to wyczuleni, zwłaszcza dziś, kiedy żyjemy w trudnych czasach wirtualnych. 

*** 

Świadomość społeczna na temat zagrożeń wynikających z nadmiernego korzystania z komputera i Internetu wciąż jest niewielka. W Polsce faktycznie nie łatwo jest znaleźć profesjonalną pomoc, jednak terapeuci stale zwiększają swoje kompetencje w tym zakresie. Oferta terapeutyczna dla osób przejawiających problem nadużywania komputera jest świadczona zarówno przez placówki prywatne, jak i te działające w ramach umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia. Proponowane formy leczenia są zbliżone do programów terapeutycznych ukierunkowanych na pomoc osobom uzależnionym od alkoholu, patologicznym hazardzistom czy osobom z zaburzeniami łaknienia. Podczas terapii podopiecznych uczy się nowych zachowań oraz korzystania z technologii w sposób niedestrukcyjny. Jak wskazują terapeuci, czasem w komputerze montuje się alarm, który po upływie określonego czasu przypomina o potrzebie jego wyłączenia i zmiany aktywności. Pomocne w leczeniu jest także ustalenie planu dnia, ze szczególnym uwzględnieniem czasu spędzanego przy komputerze lub w Internecie. Terapia ma na celu odbudowę tych obszarów życia, które zostały zaniedbane w wyniku destrukcyjnego korzystania z sieci.

Rozmawiała: Anna Falkiewicz
fot. iStock

Komentarze

kama2014-10-29 18:00:33

cholernie smutne.. cholernie prawdziwe...

janek2013-06-27 13:01:32

skomentowałbym ale mi punkty lecą w war of warcraft i zaraz stracę możliwość incjatywy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *