Kto i dlaczego uzależnia się od hazardu? Dlaczego nałogowi gracze myślą o wygranej inaczej niż osoby nieuzależnione? Jak wygląda proces zdrowienia patologicznego hazardzisty? Na te i inne pytania odpowiada Bernadeta Lelonek-Kuleta, terapeutka z Ośrodka Leczenia Uzależnień w Lublinie. 

 

Dorota Bąk: Szacuje się, że ponad 50 tys. Polaków jest uzależnionych od hazardu, a 200 tys. to osoby narażone na ryzyko uzależnienia. Czy Pani zdaniem te statystyki są właściwe, czy raczej zaniżone lub zawyżone?

Bernadeta Lelonek – Kuleta: To są dane szacunkowe, więc trudno powiedzieć na ile faktycznie odzwierciedlają rzeczywistość. Z doświadczenia i praktyki wiem, że zjawisko jest nasilone. Zresztą tylko pewna część osób przyznaje, że ma problem i szuka pomocy. Dlatego sądzę, że te dane mogą być niedoszacowane. Skalę zjawiska można zaobserwować również w Lublinie, gdzie pracuję. Brakuje terminów na konsultacje. U nas pacjenci czekają nawet trzy, cztery tygodnie. Większa jest też świadomość społeczeństwa o tym problemie. Bardziej zdeterminowani przychodzą rano i czekają, aż pojawi się „okienko”. Przy czym zdarza się, że pacjenci nie odwołują swoich spotkań – blokują terminy i nie przychodzą. Zresztą to jest dość typowe dla hazardzistów, ponieważ oni są mało systematyczni, mają trudności z konsekwentnym dążeniem do celu oraz tendencję do skracania sobie drogi. W naszej placówce hazardzistów przyjmujemy już od ponad dziesięciu lat, choć wcześniej stawiano im diagnozę uzależnienia od alkoholu, ponieważ inaczej nie można ich było przyjąć do leczenia. Do nas trafia sporo osób również dlatego, że od wielu lat ośrodek udostępnia salę, w której są prowadzone mityngi Anonimowych Hazardzistów. Jak już się przekroczy to symbolicznie wejście z czerwoną tabliczką „Ośrodek leczenia uzależnień” i wejdzie na mityng, to łatwiej jest zapytać w rejestracji o terapeutę. Zresztą wiem od pacjentów, że oni sami sobie podpowiadają, zachęcają i namawiają do terapii.

D.B. Czy z Pani doświadczenia da się określić, kto i dlaczego uzależnia się od hazardu?

B.L.­-K: Wszyscy i z różnych powodów. Jako naukowiec badałam psychospołeczne czynniki, które predysponują do uzależnienia. Faktycznie istnieją pewne cechy, które częściej występują u osób uzależnionych niż u nieuzależnionych. Można dostrzec pewien rys osobowościowy i zawodowy tych osób – hazardziści częściej pracują w wolnych zawodach i mają nielimitowany przepływ gotówki. W takim przypadku znacznie trudniej dostrzec problem, a pacjenci często mówią, że latami nikt z najbliższego otoczenia nie zorientował się, że grają. Ale tak naprawdę, podobnie jak w przypadku innych uzależnień, patologiczny hazard to choroba egalitarna, demokratyczna, czyli dotyka wszystkich – młodych, starszych, emerytów, dobrze zarabiających i ubogich, samotnych i w związkach, pracujących i niepracujących.

Hazardziści to osoby mające często trudności z odraczaniem gratyfikacji, szukają na przykład natychmiastowych efektów terapii. A ja im często powtarzam, że w tydzień, dwa tygodnie czy nawet miesiąc nie dostaną konkretnej odpowiedzi i rozwiązania. Tak długo, jak trwali w uzależnieniu, tak teraz powoli będą się z tej choroby wyplątywać, ucząc nowych zachowań. Ryzyko powrotu do grania istnieje jednak cały czas, bo pokusa szybkich, łatwych pieniędzy jest duża. Zwłaszcza, gdy pojawiają się długi, trudności ze spłatą rachunków, itp. A nałogowi gracze mają ogromną potrzebę posiadania pieniędzy.

D.B.: I wtedy przychodzi hazardziście do głowy, że nigdzie tak szybko nie zdobędzie pieniędzy, jak w kasynie?

B.L.­-K: Tak, to zazwyczaj pierwsza myśl. Co więcej, trudności z konsekwencją widać także obserwując nałogowych graczy podczas leczenia – jak tylko ich sytuacja się polepszy, wypadają z terapii. Często też zmieniają terapeutów, bo nie widzą efektów, mimo że byli raptem na trzech konsultacjach… Hazardziści są także nastawieni na czerpanie z grania przyjemności i innych gratyfikacji niefinansowych. Na dalszym etapie terapii często pytam pacjentów o te obszary życia, które dają im satysfakcję. No i okazuje się, że często ich nie mają. Nie odczuwają żadnych sukcesów w sferze prywatnej, zawodowej, rodzinnej, a swoje życie postrzegają jako pasmo porażek i nieudanych wyborów. Hazardziści często mówią też, że podczas gry zapominają o tym, co im ciąży – długach, problemach rodzinnych, braku sukcesów i satysfakcji. Stojąc przed maszyną mają chwilę odlotu, haju. Hazard jest dla nich ucieczką od rzeczywistości, odskocznią. Mówią też, że w kasynie jest im lepiej niż w życiu, są koledzy, którzy obserwują każdy sukces (wygraną), co daje im poczucie dowartościowania czy akceptacji. To zupełnie inny świat. Często jest tak, że w trakcie leczenia trzeba pozrywać te kontakty. I wtedy się okazuje, że zostają sami. I tutaj idealnie sprawdzają się mityngi Wspólnoty Anonimowych Hazardzistów.


D.B.: Życie bez gry staje się puste?

B.L.­-K: Tak, bo hazard wypełniał wszystko – sferę społeczną, sferę osiągnięć, podnosił samoocenę, budził pozytywne emocje, umożliwiał oderwanie się od trudności. Gra zaspokaja wiele potrzeb, dlatego tak trudno jest się od niej uwolnić. Hazard oplata jak sieć, zaspokaja potrzeby z różnych obszarów życia i potem trzeba się nauczyć zaspakajać je w rzeczywistości. A to jest trudne, gdy na przykład w wieku 40 – 50 lat trzeba sobie znaleźć nową grupę odniesienia, kolegów, ponieważ zazwyczaj te relacje buduje się w młodości.

D.B.: Jak myśli nałogowy hazardzista? Słyszałam, że sposób myślenia uzależnionych graczy jest zupełnie inny niż osób nieuzależnionych. Hazardzista wierzy w to, że im więcej przegra, tym więcej wygra…

B.L.­-K: Stąd nurt terapii poznawczej, czyli pracy nad myśleniem, jest bardzo popularny na Zachodzie. W myśleniu hazardzisty jest szereg błędów poznawczych, które dotyczą głównie wiary w wygraną. Błędy myślenia popełnia jednak każdy z nas, nie tylko hazardziści. Badania naukowe pokazują, że te błędy są typowe zarówno dla ludzi grających rekreacyjnie czy w ogóle niegrających, jak i osób uzależnionych od grania. Prowadząc szkolenia z zakresu terapii patologicznego hazardu często robię eksperymenty – rzucam kostką i proszę uczestników o typowanie wyników. Okazuje się, że wszyscy popełniają błędy myślenia i szukają pewnych prawidłowości tam, gdzie ich nie ma. Bo przecież hazardem rządzi przypadek. Człowiek uczy się, że w życiu wszystko od czegoś zależy, że wszystko jest przewidywalne. Wierzy w to, bo chce widzieć w swoim życiu porządek. Nie rozumie zjawiska przypadku. Zawsze przecież musi być przyczyna i skutek. A w kasynie nie ma przyczyny tego, że wypadnie jabłko i śliwka albo piątka. Hazardzista jednak szuka wytłumaczenia: „Aha, wczoraj wygrałem, bo grałem z tym a tym kolegą. Muszę z nim chodzić, bo miałem świetny humor! Jak mam dobry humor, to mi idzie. Wygrałem, bo grałem po tej grubej kobiecie, itd.”. Człowiek nieuzależniony od hazardu jest zdolny do modyfikowania myślenia na podstawie obserwacji rzeczywistości, a u nałogowego gracza proces myślenia jest zaburzony. On nie uczy się na tak zwanych błędach. Hazardzista myśli tak: „Nie wygrałem raz i drugi, to jestem coraz bliżej wygranej, bo hazardem rządzi Fortuna, która w końcu wynagrodzi moje straty i wreszcie mi się uda”. Te osoby wierzą, że się odegrają, że znajdą na to sposób. W Kanadzie przeprowadzano ciekawe badanie na studentach. Tak zwani zdrowi gracze po kilku przegranych przestawali obstawiać, obniżali stawki, mówili sobie: „Dobra, pobawiłem się, ale to nie dla mnie, straciłem pieniądze. Nie da się tu nic przewidzieć, wychodzę”. Natomiast ci uzależnieni byli coraz bardziej zmotywowani do tego, by grać dalej.

D.B. Czy to może być tak, że osoba, która na początku wygrała ma większe prawdopodobieństwo wejścia w to błędne koło uzależnienia?

B.L.­-K: Nie jestem w stanie powiedzieć, że tak musi być, że koniecznie trzeba wygrać samemu, żeby się uzależnić. W salonie jednak stale można obserwować wygrane innych osób, słychać brzęk wypadających monet i już samo to jest szalenie kuszące… Pacjenci często opowiadają, że ktoś przed nimi „wyjął” 5 tysięcy złotych. Zatem już samo to wystarczy – świadomość, że to jest możliwe. W przypadku nałogowych graczy faktycznie na początku ich historii grania zazwyczaj pojawiała się wysoka wygrana. Mówi się o tzw. wygranej inicjującej, która odgrywa bardzo dużą rolę w rozwoju uzależnienia i jest powszechnym zjawiskiem. Często słyszę: „Poszedłem z kolegami na piwo. Wrzuciłem 10 zł i zupełnie przypadkiem wypadło 200 zł, spodobało mi się i zacząłem chodzić sam, drugi, trzeci i kolejny raz. Pojawiło się kilka wygranych”. Mówi się, że taka początkowa wygrana musi mieć na tyle dużą siłę wzmocnienia, by pozostawić trwały ślad emocjonalny. Człowiek ma bardzo trwałą pamięć emocjonalną, w której zapisuje wszystko to, co wywołuje duże emocje, ekscytację, robi wrażenie. Dla jednego będzie to 200 zł, dla kogoś innego kwoty muszą być liczone w tysiącach, aby miały tę siłę. Takie zdarzenia mocno pozytywnie zapisują się w pamięci emocjonalnej i w związku z tym szuka się do nich powrotu. Czasem w myśleniu graczy pojawia się pewna sprzeczność. Z jednej strony dana osoba wie, że hazard to przypadek, ale z drugiej – szuka w tym przypadku prawidłowości, chce ten przypadek przechytrzyć, bo wierzy, że znalazła na niego sposób.

D.B.: Niedawno rozmawiałam z hazardzistką, która nie gra od 14 lat. Wspomniała o amerykańskich badaniach, z których wynika, że poziom neurochemiczny mózgu hazardzisty podczas gry niczym nie różni się od mózgu narkomana, który dopiero co zażył narkotyk…

B.L.­-K: Ja również czytałam starsze wyniki badań, z których wynika, że te same obszary w mózgu są pobudzane w trakcie grania i podczas brania kokainy. Jednak neurobiologia jest tak zaawansowaną dziedziną, że cały czas są realizowane coraz bardziej zaawansowane badania. Być może wyodrębniono już „podzespoły mózgu”, które są bardziej aktywne w jednym uzależnieniu niż w innym. Faktycznie aktualnie duży nacisk kładzie się na sferę biochemiczną, neurologiczną i o tych samych mechanizmach, związanych m.in. z ośrodkiem nagrody w mózgu, mówi się przy różnych uzależnieniach.


D.B.: Czy osoby uzależnione od hazardu same zgłaszają się na terapię?

B.L.­-K: To bywa różnie. Ale najczęściej pojawiają się jakieś okoliczności zewnętrzne, które ich do tego zmuszają, np. żona, bliscy, ogromne długi lub problemy, również somatyczne, które są już tak skumulowane, że uzależniony znajduje się na granicy wytrzymałości. I albo się załamie, albo da sobie ostatnią szansę. Często osoby przychodzą na terapię w takim momencie, że właściwie nie mają już nic do stracenia. Są bliscy tego swojego dna. Wtedy mówią: „Dam sobie ostatnią szansę. Terapia może i nie pomoże, ale też nie zaszkodzi, więc spróbuję”. Czasem wydaje się jednak, że ktoś „nie dojrzał” jeszcze do terapii – próbuje, ale gdy tylko poczuje się lepiej, wraca co grania, bo myśli, że może jeszcze nie jest z nim najgorzej. Dopóki hazardzista wierzy, że jeszcze może się odegrać, to nie „bawi się” w terapię. Czasem prób podejmowania leczenia jest kilka.

D.B.: A jak u nas przebiega terapia hazardzistów?

B.L.­-K: W Polsce tak naprawdę jeszcze niewiele ośrodków oferuje terapię opracowaną tylko dla hazardzistów. Częściej oferowana jest terapia indywidualna. Działają jednak już pojedyncze placówki, w których wdrożono opracowany program, prowadzone są grupy terapeutyczne i realizowane poszczególne etapy terapii uzależnienia. Istnieją też placówki, w których nadal – choć wydaje mi się, że coraz rzadziej – przyłącza się hazardzistów do grupy alkoholików i w ich przypadku, we wszystkich ćwiczeniach podstawia słowo: „hazard” zamiast „alkohol”, co nie do końca jest satysfakcjonujące dla obu stron (chociaż są i wśród terapeutów zwolennicy takiego podejścia). W przypadku uzależnienia od hazardu większy nacisk kładzie się na wymiar poznawczy. Dużo pracuje się nad myśleniem, błędami myślenia, identyfikowaniem ich oraz mechanizmami poznawczymi problemu. Ale to też zależy od przyjętej szkoły, bo przykładowo w polskiej szkole, która wywodzi się z terapii alkoholu, mówi się o tożsamości alkoholowej, o chorobie alkoholowej, stąd też w odniesieniu do hazardu funkcjonuje tożsamość hazardzisty, choroba hazardową, itp. Na Zachodzie, na przykład w Kanadzie, jest nieco inaczej – nie mówi się o chorobie, nie identyfikuje się osoby uzależnionej z osobą chorą, zaburzoną, ale mówi się raczej o utracie kontroli nad pewnym zachowaniem po to, żeby nie przylepiać etykietki pacjenta, czyli kogoś, kogo trzeba wyleczyć. W takich przypadkach pacjent zaczyna mieć bowiem postawę roszczeniową, oczekując na to, że terapeuta będzie „go leczył”, a nie on sam podejmie się swojego leczenia. W podejściu poznawczym, które wykorzystuje się w terapii hazardu w Kanadzie, w ogóle odchodzi się od pojęć: pacjent, chory, zaburzony, choroba, uzależnienie. Mówi się raczej o człowieku, który utracił kontrolę nad swoim popędem. Tak samo jak istnieje popęd seksualny, tak tu mówi się o popędzie do przyjemności, do grania. Praca poznawczo – behawioralna polega właśnie na przywracaniu porządku między rozumem a popędem i emocjami. Chodzi o to, żeby rozum przejął kontrolę nad własnym popędem do grania.

D.B.: Aby zdrowieć nie wystarczy przestać grać. Czym więc jest zdrowienie?

B.L.­-K: Nie chodzi o samo zaprzestanie uprawiania hazardu. Zdrowienie to satysfakcjonujące życie bez grania. Takie, które sprawia radość. Człowiek, który zdrowieje, jest coraz szczęśliwszy i stopniowo czuje się coraz bardziej spełniony. Nie brakuje mu hazardu, a to co czerpał z gry uczy się czerpać z innych obszarów – odbudowuje sferę społeczną, rodzinną, swoją psychikę, emocje, zainteresowania. Jak to się mówi podczas mitygów Anonimowych Hazardzistów, zdrowienie to nie jest życie „na dupościsku”. Chodzi o to, żeby wstać rano i mieć szereg innych pomysłów na życie, takich zainteresowań, w których można się spełniać, w których można robić coś ciekawego, które dają radość. I w pewnym momencie okazuje się, że granie nie jest już potrzebne, aby żyć.

D.B.: Dziękuję za rozmowę!

Rozmawiała Dorota Bąk
fot. iStock


Bernadeta Lelonek –
Kuleta, terapeutka uzależnień z Ośrodka Leczenia Uzależnień w Lublinie. Pracuje również na KUL w Katedrze Zdrowia Publicznego. Obroniła doktorat na temat uzależnienia od hazardu. Swoją wiedzę zdobywała także za granicą – we Francji,  gdzie obyła staż w dwóch szpitalach od lat specjalizujących się w terapii hazardzistów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *