„Wiele osób sądzi, że kiedy są towarzyscy online – udzielają się na Facebooku, czatują lub grają w gry wideo – to prowadzą prawdziwe życie towarzyskie. Jednak badania pokazują, że im więcej czasu spędzamy w sieci, tym bardziej depresyjni się stajemy. Jesteśmy przecież istotami społecznymi i potrzebujemy widzieć, słyszeć, dotykać i czuć zapach drugiego człowieka. Często nie zdajemy sobie z tego sprawy – myślimy, że to wszystko znajdziemy w świecie online. W mojej opinii tak nie jest i chciałabym, żeby ludzie to dostrzegli” – mówi w rozmowie dla naszego portalu dr Hilarie Cash, współzałożycielka i dyrektorka reSTART, pierwszego w USA stacjonarnego oddziału leczenia osób uzależnionych od komputera.

 

Dorota Bąk: Ile osób w Stanach Zjednoczonych jest uzależnionych od komputera i Internetu? 

Hilarie Cash: Jeśli chodzi o populację ogólną, w zależności od badań mówi się o 6-13 proc. osób uzależnionych. W grupie młodych osób dorosłych w wieku 18-28 lat z komputerów destrukcyjnie korzysta od 13 do 19 proc. Statystyki mówią także o 4-11 proc. uzależnionych dzieci, które często, od najmłodszych lat, korzystają z komputerów. Uważam jednak, że statystyki te są zaniżone, ponieważ nie obejmują np. osób, które korzystają ze smartfonów.

D.B.: Porównując z innymi uzależnieniami – alkoholizmem lub narkomanią – czy uzależnienie od komputera i sieci jest w Stanach rzeczywistym problemem? 

H.C.: Zdecydowanie tak. Statystyki amerykańskie wskazują na około 10 proc. osób z populacji ogólnej, które są uzależnione od alkoholu. W przypadku komputerów i Internetu współczynnik uzależnienia jest zatem wyższy.

D.B.: Kiedy w USA zaczęto dostrzegać ten problem?  

H.C.: Myślę, że była to połowa lat 90’. Zanim rozpoczęłam moją praktykę terapeutyczną w okolicach Seattle, gdzie mieści się nasz ośrodek, wcześniej pracowałam w Oregonie i na Hawajach. Przeniosłam się do Seattle w 1994 i wtedy po raz pierwszy poznałam osobę destrukcyjnie korzystającą z Internetu. Była ona uzależniona od gry wideo „Dungeons & Dragons”, która polega na opisywaniu rzeczywistości. I od tamtego czasu problem tylko się pogłębia.

D.B.: Ile ośrodków w USA zajmuje się leczeniem siecioholizmu? 

H.C.: Jeśli chodzi o placówki, które są ukierunkowane wyłącznie na leczenie tego problemu, jest tylko jedna – reSTART – którą mam przyjemność prowadzić. W innych miejscach siecioholicy uczestniczą w programach terapeutycznych razem z osobami cierpiącymi z powodu alkoholizmu i narkomanii.

D.B.: Jakie osoby trafiają do Waszej placówki? 

H.C.: Przeważnie są to młodzi mężczyźni w wieku 18-28, rzadko kiedy trafiają do nas kobiety. W naszej terapii uczestniczyły też pojedyncze osoby powyżej 30. i 40. roku życia.

D.B.: Na czym polega terapia oferowana przez reSTART?

H.C. W jednym czasie w leczeniu uczestniczy nie więcej niż 6 osób, ponieważ prawie dla każdego, kto do nas trafia, przebywanie w dużej grupie jest przytłaczające. Osoby te często są nerwowe w interakcjach z innymi. Trzeba pamiętać, że wcześniej funkcjonowały one głównie w sieci, dlatego teraz nie czują się komfortowo w kontaktach face-to-face.  
W reSTART opracowaliśmy dwie fazy leczenia. Pierwsza trwa od 45 do 90 dni i polega na „odcięciu” danej osoby od Internetu i technologii cyfrowych. W tym czasie uczestnicy terapii żyją na terenie ośrodka, w środku lasu, w niewielkim sześcioosobowym domu. Tam śpią, jedzą, wykonują wiele ćwiczeń, mają mnóstwo zajęć terapeutycznych i edukacyjnych oraz udają się na tzw. podróżowanie z plecakiem. W naszym przypadku to wspinaczka górska. W tym czasie ich zadaniem jest stworzenie planu powrotu do realnego świata, gdzie będą przecież musieli używać komputera, ale w sposób niedestrukcyjny. Pierwsze trzy tygodnie to okres, gdy nasi podopieczni przechodzą przez proces detoksykacji i starają się funkcjonować normalnie. Po tym czasie, następuje kolejne 3-5 tygodni, podczas których kreują swój plan prowadzenia zdrowego i zbalansowanego życia. Na tym kończy się pierwszy etap. W fazie drugiej, jeśli tak wybiorą, przeprowadzają się do wynajmowanego mieszkania w pobliskim mieście. Nadal są z nami bardzo ściśle związani – kontynuują terapię i przyjeżdżają do reSTART na przeróżne zajęcia – ale w tym czasie wracają już na uczelnie, do pracy, itp., i powoli, na nowo, zapoznają się z technologiami cyfrowymi.

D.B.: Czy istnieją podobieństwa jeśli chodzi o terapie uzależnienia od sieci w porównaniu z leczeniem znanych uzależnień? 

H.C.: Występują zarówno pewne podobieństwa, jak i różnice. Jeżeli chodzi o podobieństwa – w mózgu osób uzależnionych zachodzą te same mechanizmy, ponieważ natura uzależnienia jest taka sama. Ale w przypadku siecioholizmu nie mówimy o pełnej abstynencji, jak to się ma np. w przypadku alkoholu i narkotyków, ale o redukcji szkód. W tym modelu osoby uzależnione będą się bowiem musiały nauczyć zdrowego życia w świecie komputerów. Więc jeśli ktoś jest uzależniony od gier wideo, pornografii i Facebooka, może być abstynentem, jeśli chodzi o te zachowania, ale może jednocześnie używać komputera do innych celów, np. do pracy. Chodzi o znalezienie zdrowego sposobu na korzystanie z komputera.  
Inna wydaje się też być osobowość osób uzależnionych od alkoholu i narkotyków. Siecioholicy nie czują się komfortowo w rzeczywistym świecie, stronią od ludzi, nie są tak pewni siebie i są raczej zależni od pomocy z zewnątrz. Alkoholicy w wielu kwestiach stanowią ich przeciwieństwo – zazwyczaj są bardzo pewni siebie, towarzyscy i czują się dobrze w swoim otoczeniu. Często są też niezależni, bo pracują, mają małżonków, rodziny. W przypadku siecioholików nie jest to zbyt częste.

D.B.: Czy uzależnieni od sieci preferują wirtualny seks? 

H.C.: Nie wszyscy, ale wielu z nich owszem. Zresztą w Stanach coraz częściej mamy do czynienia z młodymi ludźmi, którzy preferują seks bez żadnych zobowiązań, pozbawiony głębszych relacji. Kiedy dorastasz w świecie pornografii, uczysz się oddzielać seks od prawdziwego związku. W momencie, gdy taka osoba staje się aktywna seksualnie, a jej model seksualności bazuje na pornografii, często nie jest zainteresowana związkiem partnerskim. Interesuje ją wyłącznie przypadkowy seks – chce kogoś spotkać, uprawiać z nim seks przez 10 minut, i odejść. Ale wiele osób uzależnionych od Internetu nawet tego nie chce. Oni często wybierają masturbację podczas oglądania pornografii.

D.B.: W Polsce nie mamy jeszcze mocno rozwiniętej profesjonalnej oferty terapeutycznej dla osób uzależnionych od komputera i sieci. Co mogłaby Pani poradzić naszym specjalistom, do których zgłaszają się osoby z takim problemem? 

H.C.: Ich działanie powinno zależeć od tego, kto przed nimi staje. Jeśli to będzie dziecko, terapeuta może rozpocząć pracę z rodziną, edukując rodziców, jak powinni reagować, kontrolować i nakładać limity na korzystanie z Internetu czy gier wideo. Może ich także uczyć, jak zbliżyć się do dziecka, w jaki sposób budować z nimi poprawne więzi oraz pokazywać, jak pomagać dziecku tworzyć pozytywne relacje z otoczeniem przy ograniczonym korzystaniu z Internetu. Zatem, gdy z problemem boryka się dziecko, zazwyczaj najlepszym rozwiązaniem jest praca z rodzicami. Jeśli natomiast do terapeuty zgłasza się osoba dorosła, to sytuacja staje się dużo trudniejsza, chyba że pacjent jest mocno zmotywowany do leczenia. Z powodu sieci życie tych osób nierzadko się rozpada – zostają wyrzuceni z uczelni, domów, nie mają pracy – i wtedy zdarza się, że dostrzegają swój problem. Wówczas praca terapeutyczna może polegać na wspólnym wytyczaniu celów i pracy nad ich osiągnięciem. Jeśli natomiast dana osoba nie ma świadomości swojego problemu i nie jest zmotywowana, w takich przypadkach terapeuta powinien pomagać dostrzec problem oraz motywować do szukania pomocy i zmiany swojego zachowania. A to nie jest proste. Z mojej praktyki wiem, że „trudnych” pacjentów jest znacznie więcej. Często do leczenia zmuszają ich rodziny, a ponieważ z nami na co dzień przebywają, w jakimś sensie wiedzą, że potrzebują pomocy… Aż wreszcie następuje przełom – gdy minie proces detoksykacji i po trzech tygodniach tak jakby „przebudzają” się – zaczynają postrzegać rzeczywistość dużo wyraźniej. Ponieważ przeszli z nami detoks, przestali zaprzeczać problemowi, można rozpocząć z nimi pracę. Wówczas staje się to dużo łatwiejsze, bo – pokonując mechanizm zaprzeczenia -powracają do świata.

D.B.: Dziękuję za rozmowę. 

 

Rozmawiała Dorota Bąk

Dr Hilarie Cash jest współzałożycielką i dyrektorką pierwszego w Stanach Zjednoczonych stacjonarnego oddziału leczenia osób uzależnionych od komputera – reSTART Internet Addiction Recovery Program – w Fall City (Washington, USA). Współautorka książki „Video Games & Your Kids”.

fot. iStock

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *