Komu i w jaki sposób marihuana szkodzi? A może jednak kogoś leczy? Czym się różni marihuana medyczna od leków zawierających THC i od „trawki” sprzedawanej na czarnym rynku? Czy marihuana powinna być dostępna dla każdego czy jedynie po okazaniu recepty? A może nikt nie powinien jej palić? Na te i inne pytania próbujemy odpowiedzieć, śledząc najnowsze wyniki badań oraz analizując wypowiedzi osób zaangażowanych w spór dotyczący działania i legalizacji marihuany.
W Czechach 1 kwietnia 2013 roku marihuana została skreślona z listy substancji zakazanych i wpisana na listę leków. Zatem palenie „trawki” jest już w Czechach legalne, ale… po pierwsze, jest to marihuana medyczna, po drugie – z apteki, a nie od dilera. Po trzecie, jej zakup jest możliwy po okazaniu recepty wypisanej przez lekarza. Po czwarte, recepta jest realizowana z uprzedzeniem, co oznacza, że marihuany nie można dostać w aptece od ręki – sprowadzana jest na zamówienie po przesłaniu do apteki recepty elektronicznej. Ponadto lekarz może zapisać pacjentowi maksimum 5 gramów tej substancji miesięcznie. Co więcej, marihuana z apteki nie jest refundowana, więc kosztuje około dwa razy więcej niż na czarnym rynku. Wszystko to przyczynia się do kontrowersji, jakie w ostatnim czasie powstały wokół postanowień na temat marihuany medycznej.
Iirzi Koskuba, deputowany opozycyjnej partii CzSSD, krytykuje w mediach decyzję czeskiego rządu: – Ministerstwo Zdrowia nakręca dobry biznes handlarzom narkotyków, rywalizującym z dystrybutorami – twierdzi. Jednocześnie Tomasz Zima, dziekan Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Karola w Pradze, uważa, że legalizacja marihuany to sukces: – To ogromna pomoc dla ludzi chorujących na stwardnienie rozsiane, Parkinsona czy AIDS. Spory w czeskim środowisku politycznym i naukowym są więc w pełni uzasadnione.
Również w Polsce nieprzerwanie trwa dyskusja o słuszności legalizacji marihuany oparta na badaniach naukowych, statystykach oraz doświadczeniach lekarzy i pacjentów. Na temat decyzji czeskiego rządu mówi Mateusz Klinowski, wykładowca Wydziału Prawa i Administracji UJ, polityk lokalny i aktywista, który pisze o sobie na własnym blogu „radykalny głos pokolenia JP2 z miasta, gdzie wszystko się zacięło”: „Czesi od dłuższego czasu starają się wdrożyć elementy racjonalnej polityki w sprawach tzw. narkotyków. To, co rozpala wyobraźnie polityków w Polsce, w Czechach dyskutowane jest raczej w gronie ekspertów. Konopie nigdy też nie zostały w Czechach zdemonizowane w przekazie medialnym, co niestety stało się w Polsce. Preparaty konopne można tam bez żadnych ograniczeń kupować w sklepach zielarskich od lat. Traktowane są one jako element medycyny naturalnej, tradycyjnej. Nic dziwnego więc, że Czechy uznały wreszcie marihuanę za lek – usankcjonowano tym samym długoletnią praktykę, odejście od której było wynikiem inkorporowania międzynarodowych umów i konwencji do prawa krajowego. Stanowisko Klinowskiego wobec stosowania marihuany medycznej w leczeniu jest jednoznaczne: Czechy mają wysoki poziom konsumpcji marihuany jako używki. Zmiana jej prawnego statusu raczej nie wpłynie na wzrost rekreacyjnego spożywania cannabis. Przed osobami używającymi marihuany jako leku wspomagającego terapię otworzą się jednak nowe możliwości legalnego dostępu do tej substancji. O to przede wszystkim chodziło.”
Marihuana a sprawy polskie
W 2000 roku prezydent Aleksander Kwaśniewski podpisał ustawę antynarkotykową, zgodnie z którą posiadanie każdej ilości zakazanych substancji psychoaktywnych jest przestępstwem. Po dziesięciu latach podsumowano skutki tej decyzji i okazało się, że za posiadanie narkotyków skazuje się siedemnaście razy więcej osób niż za handel. Dane więziennictwa o liczbie osób uzależnionych wśród skazanych potwierdziły, że w zakładach karnych przebywają głównie konsumenci, a nie dilerzy. W 1999 roku, czyli przed podpisaniem ustawy antynarkotykowej, za handel narkotykami skazano dwukrotnie więcej osób niż w 2007. Ponadto z obliczeń Instytutu Spraw Publicznych wynika, że taka polityka antynarkotykowa była bardzo droga – kosztowała polskich podatników rocznie ok. 80 mln. Wobec takich rezultatów ustawy z 2000 r. została ona złagodzona na wniosek rządu Donalda Tuska. W 2011 r. Sejm uchwalił, że prokurator będzie mógł odstąpić od postępowania karnego wobec osoby posiadającej niewielką ilość narkotyku na własny użytek oraz będzie mógł skierować ją na leczenie lub reedukację. Co więcej, górna granica kary za handel narkotykami została podniesiona i wynosi teraz 12 lat, a nie 10. W ubiegłym roku prezydent Kwaśniewski publicznie przyznał, że podpisanie tejże ustawy było błędem i przyniosło odwrotny skutek do zamierzonego.
O konsekwencjach karania młodych ludzi za posiadanie marihuany oraz o decyzji czeskiego rządu mówi dr Teresa Wereżyńska-Bolińska, ordynator Oddziału Detoksykacyjnego w Szpitalu Nowowiejskim w Warszawie: – Dla nas najpoważniejszą konsekwencją upierania się przy nielegalności marihuany jest moim zdaniem karalność za posiadanie nawet minimalnych ilości. Poruszam tę kwestię głównie z pozycji lekarza psychiatry biegłego wydającego opinie sądowe i psychiatryczne. Przy ocenie poczytalności osób z zarzutem posiadania (art. 62 ust 1 Ustawy o Przeciwdziałaniu Narkomanii) badani posiadacze są oczywiście poczytalni, a więc w konsekwencji prawnej karani. Ma to dla nich poważne skutki obecnie i w przyszłości. Mnożenie niepotrzebnie karanej młodzieży może zaburzyć ich aspiracje życiowe, skomplikować awans zawodowy, a nawet – przy wielokrotnym karaniu za ten sam czyn – grozi trafieniem do zakładu karnego. W ten sposób zasilają tzw. subkulturę kryminalną z powodu niedobrego prawa.
Jerzy Vetulani, profesor nauk przyrodniczych, psychofarmakolog, neurobiolog, biochemik, członek Polskiej Akademii Nauk i Polskiej Akademii Umiejętności, doctor honoris causa Śląskiego Uniwersytetu Medycznego i Uniwersytetu Medycznego w Łodzi w programie „Pytanie na śniadanie” emitowanym w TVP 2 podkreśla jeszcze inny negatywny aspekt braku legalizacji marihuany: – Nieszczęście polega na tym, że to, że nie ma legalizacji prowadzi do rozwoju podziemia, w którym nie ma gwarancji co tak naprawdę kupujemy i bierzemy i to jest bardzo niebezpieczne, a w Polsce „trawa” skrapiana jest metamfetaminą. Do kwestii prawnych i metod zapobiegania uzależnieniu od marihuany odnosi się też Mateusz Klinowski: – O właściwościach uzależniających i szkodliwości sporo już wiemy – jest ona niebezpieczna przede wszystkim dla ludzi młodych. Jednak również polskie badania pokazują, że większość konsumentów rekreacyjnych z marihuany wyrasta. Należy więc redukować szkody poprzez kontrolę nad jakością i rodzajem palonej przez młodzież konopi. Obecna sytuacja prawna w żaden sposób tego nie umożliwia, czyniąc do tego z palaczy marihuany grupę represjonowanych przez organy ścigania „celów” działań nakierowanych na poprawę statystyk. Uważam, że obecnie problem z marihuaną to przede wszystkim problem jej statusu prawnego – i to w pierwszej kolejności należy zmienić. Natomiast w rozmowie z Ewą Drzyzgą dla telewizji TVN prof. Jerzy Vetulani podkreśla wyraźnie, że nie ma rzeczy gorszej niż uzależnienie, natomiast metody w jaki sposób skutecznie przeciwdziałać rozpowszechnieniu się uzależnień to kwestia wyboru. Według prof. Vetulaniego te radyklane i policyjne są nieskuteczne.
Podstawowe informacje o marihuanie
Marihuana to nazwa określająca substancję psychoaktywną uzyskiwaną z liści konopi indyjskich (Cannabis sativa L.). Z żywicy tejże rośliny produkuje się haszysz. Właściwości psychoaktywne przetworów konopi wynikają z zawartego w nich THC – tetrahydrokannabinolu. Konopie indyjskie dostępne na europejskim rynku są uprawiane głównie w Afryce zachodniej, Azji południowo-wschodniej oraz na Karaibach. Powszechna jest również uprawa konopi na terenie Europy.
W przeszłości konopie indyjskie stosowano do produkcji tkanin, lin, worków, sieci oraz ubrań, a także przy obrzędach religijnych oraz jako lek ziołowy czy środek odurzający. Pod koniec XIX wieku w USA i Europie haszysz odgrywał znaczącą rolę w walce z bólem migrenowym i miesiączkowym; stosowano go również w leczeniu astmy czy bezsenności. Z biegiem czasu, w XX w., wpisano marihuanę na listę substancji zakazanych i zastąpiono ją w medycynie nowo odkrytymi lekami.
Obok nikotyny, alkoholu i kawy, marihuana jest jedną z najpowszechniejszych używek. Współczesne badania opisane w pracy przeglądowej pt. „Konsekwencje używania i nadużywania marihuany w świetle współczesnej wiedzy” Instytutu Psychiatrii i Neurologii wykazały, że w ciągu ostatniego roku przetworów konopi indyjskich używało 23 mln Europejczyków, czyli ok. 6,8 proc. ludności w wieku 15 – 64, a przez 30 dni poprzedzających badanie aż 12,5 mln. Marihuana jest najpopularniejsza wśród osób młodych, w przedziale wiekowym 15 – 24.
W 2008 roku CBOS przeprowadził badania na zlecenie Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii by określić skalę problemu patologicznego używania marihuany wśród polskiej młodzieży. Okazało się, że 30,5 proc. uczniów szkół ponadgimnazjalnych zażywało marihuanę przynajmniej raz w życiu, a 16,4 proc. robiło to przez 12 miesięcy poprzedzających badanie. Mimo że marihuana nie jest używana przez większość populacji, to mamy do czynienia ze zjawiskiem normalizacji tej substancji – wiedza o niej jest powszechna, dostęp do niej łatwy, palenie marihuany powoli uznawane jest za element kulturowy, a na pewno jest akceptowane. Badania wykazały, że użytkownicy konopi są bardziej narażeni na eksperymentowanie z innymi substancjami psychoaktywnymi, a przede wszystkim ze środkami stymulującymi i halucynogennymi. Jednak większość przebadanych palaczy marihuany nie używała innych narkotyków, a zdecydowana większość nigdy nie sięgnęła po opiaty, czyli pochodne heroiny.
Marihuana medyczna
W Polsce Stowarzyszenie Wolne Konopie dąży do legalizacji narkotyku. W programie emitowanym w TVP 2 Jakub Szpak, koordynator ds. pacjentów medycznej marihuany i działacz SWK mówił, że wierzy w powodzenie tych działań. Sam cierpi na spastyczność mięśni i pali marihuanę, aby złagodzić objawy choroby.
Prof. Jerzy Vetulani, podczas wykładu w marcu 2011 roku w warszawskim Instytucie Psychiatrii i Neurologii, wyróżnił sześć głównych obszarów medycznego działania marihuany: zmniejszanie ciśnienia śródgałkowego, które towarzyszy jaskrze, zmniejszanie spastyczności mięśni w stwardnieniu rozsianym, uśmierzanie bóli nowotworowych, pooperacyjnych i fantomowych, pobudzanie apetytu w paliatywnym leczeniu anoreksji oraz działanie przeciwwymiotne, kiedy mamy do czynienia ze stosowaniem leków przeciwnowotworowych, a także znajduje zastosowanie w leczeniu astmy.
Jednak zdania na temat stosowania leków zawierających THC oraz marihuany medycznej są podzielone. W dyskusji tej przede wszystkim wyłania się wyraźne rozdzielenie stanowisk wobec wprowadzania do aptek marihuany medycznej przeznaczonej do palenia oraz wobec stosowania leków zawierających THC. Prof. Mariusz Jędrzejko z Mazowieckiego Centrum Profilaktyki Uzależnień w wywiadzie dla „Pytanie na śniadanie” emitowanym w TVP 2 mówi, że „marihuanę można zastosować do celów medycznych i robiono to, ale o tym nie decyduję ani ja ani pan koordynator ds. pacjentów medycznej marihuany (Jakub Szpak – przyp. red.), tylko lekarze. Mamy w Polsce ok. 3500 lekarzy, którzy mogliby zastosować zawodowo leki zawierające nie marihuanę, tylko THC. Bo nie chodzi o marihuanę tylko o THC – aktywny czynnik marihuany. Dzisiaj możemy zdefiniować w niektórych krajach siedem, w innych jedenaście zaburzeń somatycznych albo psychicznych, w których rzeczywiście marihuana będzie nie lekiem, a środkiem wspomagającym. (…) Zatem są przypadki tak jak w pana chorobie (mowa o J. Szpaku, który choruje na spastyczność mięśni – przyp. red.), że marihuana jest pomocna, ale z drugiej strony w żadnym z tych przypadków leczenia nie uniknięto negatywnych skojarzeń marihuany, czyli psychozy, zaburzenia natury pamięci.„
Swoje stanowisko na temat leków na bazie marihuany wyraża również Jolanta Zawilska, profesor Zakładu Farmakodynamiki z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi: – Leki a marihuana to nie to samo! Terapeutyczne działanie THC, głównego psychoaktywnego związku występującego w marihuanie, wykazano kilkadziesiąt lat temu. W 1985 r. FDA zarejestrowała jako lek Nabilon (Cesamet), homolog THC pozbawiony działania euforyzującego. Wskazania do stosowania to przede wszystkim nudności i wymioty u pacjentów leczonych lekami przeciwnowotworowymi, u których nie skutkują inne leki przeciwwymiotne, kacheksja (bardzo duża utrata wagi) u pacjentów z AIDS lub chorobą nowotworową, czy ból neuropatyczny oporny na działanie innych leków przeciwbólowych. Inny dopuszczony do lecznictwa preparat to Sativex, zawierający dwa naturalne kannabinoidy: THC i kannabinoidol. Wskazania do stosowania to stwardnienie rozsiane, stwardnienie zanikowe boczne, ból neuropatyczny. Zatem wskazania do stosowania kannabinoidów (naturalnych czy też syntetycznych) obejmują bardzo ciężkie jednostki chorobowe, a zniesienie bólu, uporczywych wymiotów, spastyczności etc. w znacznym stopniu poprawią komfort życia pacjenta. Jest wysoce mało prawdopodobne, aby pacjenci stosujący kannabinoidy ze wskazań lekarskich uzależnili się od tych leków, tym bardziej, że posiadają one bardzo niski potencjał uzależniający.
W dyskusji na temat legalizacji marihuany należy jednak pamiętać o naukowo potwierdzonych negatywnych skutkach jej zażywania. Mimo że marihuana znajduje się dopiero na 11. miejscu w rankingu substancji najbardziej uzależniających (heroina jest na pierwszym, nikotyna na trzecim, alkohol na szóstym), to ma ona potencjał uzależniający o wysokości 1,51 w skali od 0 do 3. – Marihuana i haszysz uzyskiwane z konopi indyjskich, zawierają substancje uzależniające – kannabinole. Uzależniają one, głównie psychicznie, osoby często je używające. Mają też właściwości lecznicze, ale moim zdaniem jest to wartość drugorzędna, ponieważ w tym zakresie można je zastąpić innymi lekami. – twierdzi dr Teresa Wereżyńska-Bolińska.
Więcej o leku Sativex czytaj w: „Pierwszy w Polsce lek na bazie marihuany”
Negatywne konsekwencje zdrowotne palenia marihuany
Palenie marihuany i używanie innych przetworów konopi indyjskich wiąże się ze zmianami w obszarze zdrowia psychicznego i fizycznego. Mogą to być zmiany chwilowe oraz trwałe.
-
Zdrowie fizyczne
Badania opisane w pracy przeglądowej Instytutu Psychiatrii i Neurologii wskazują na cztery sfery zagrożone szkodliwym działaniem marihuany. Są to układ krążenia, układ oddechowy, niska waga urodzeniowa noworodków u matek, które paliły marihuanę, oraz większe narażenie na wypadki.
W przypadku układu krążenia udowodniono, że THC wpływa na ciśnienie krwi oraz pracę serca. Będąc „na haju” może dojść do tachykardii, czyli zwiększenia częstotliwości uderzeń serca powyżej 100 na minutę. Skoki ciśnienia krwi mogą skutkować np. zawrotami głowy.
Jeden „skręt” zawiera o 1/3 więcej substancji smolistych niż papieros, zatem palenie marihuany negatywnie wpływa na kondycję układu oddechowego, mianowicie obniża wydajność płuc oraz uszkadza oskrzela. Wdychanie substancji smolistych, tak jak w przypadku palenia papierosów, zwiększa ryzyko zachorowania na raka płuc i narządów układu oddechowego. Choroby układu oddechowego wynikające bezpośrednio z palenia marihuany statystycznie występują znacznie rzadziej niż w wyniku palenia tytoniu.
W związku z tym, że marihuana jest substancją psychoaktywną, po jej zażyciu obniża się zdolność np. do prowadzenia pojazdów mechanicznych. Sprawność psychofizyczna człowieka oparta jest na prawidłowym przetwarzaniu informacji przez ośrodkowy układ nerwowy, który pod wpływem marihuany nie funkcjonuje prawidłowo. Może ona krótkotrwale upośledzać m.in. czas reakcji na bodźce, koordynację percepcyjno-ruchową, sprawność motoryczną czy pamięć krótkotrwałą. Jednak precyzyjne określenie skali problemu oraz poziomu zagrożenia jest niemożliwe ze względu na to, że decydującą rolę w reagowaniu na substancje psychoaktywne ma indywidualna predyspozycja użytkownika tych substancji. Badania eksperymentalne opisane w pracy przeglądowej IPiN-u mówią, że zdolność do kierowania pojazdem jest upośledzona przez około godzinę po wypaleniu „skręta”, który średnio zawiera od 10 do 15 mg THC (porównywalnie do 0,5 – 1 promila alkoholu we krwi). Bezpośrednie efekty zażywania konopi wpływające na zdolności motoryczne mijają w ciągu doby.
-
Zdrowie psychiczne
Zależność między paleniem marihuany a zaburzeniami psychicznymi dr Teresa Wereżyńska-Bolińska opisuje w następujący sposób: – Właściwości kannabinoli, podobnie jak innych substancji psychoaktywnych mogą prowokować ujawnianie się zaburzeń psychotycznych. Palacze marihuany z zaburzeniami psychotycznymi muszą jednak mieć pewne predyspozycje do choroby psychicznej, których na obecnym etapie medycyna nie potrafi przewidzieć. Są to jednak incydentalne przypadki.
Bez wątpienia palenie marihuany wpływa na pamięć oraz procesy poznawcze. Badania wykazują, że używanie konopi może prowadzić do trwałego nieznacznego upośledzenia pamięci i może mieć krótkotrwały negatywny wpływ na pamięć krótkoterminową oraz zdolności koncentracji. Im dłużej i więcej pali się marihuany, tym wyraźniej zaznacza się jej wpływ na procesy poznawcze i pamięć. Niektórzy badacze uważają, że o poziomie uszkodzeń w wyniku palenia decyduje wiek pierwszego kontaktu z narkotykiem – im jest niższy tym większe są szkody w późniejszym życiu, zatem najbardziej zagrożone są młodzi w okresie dorastania.
Ponadto zarejestrowano, że pod wpływem palenia marihuany występują zaburzenia, takie jak utrata poczucia czasu, lęk, napięcie emocjonalne i poczucie braku kontaktu z rzeczywistością. Duże ilości wypalanego narkotyku naraz mogą powodować omamy. W pracy przeglądowej IPIN-u wymienione są również zaburzenia psychiczne, takie jak napady paniki, lęki czy urojenia, które występują u niewielkiej części badanych osób. Sporadycznie zaobserwowano silne zaburzenia lękowe oraz przykre stany depresyjne, spotęgowane przez cierpienie emocjonalne i poczucie braku celu w życiu.
W przypadku badań nad występowaniem depresji u osób palących marihuanę problem polega na rozdzieleniu faktycznego wpływu narkotyku na mózg oraz indywidualnych predyspozycji do zachorowania na tę chorobę. Ponadto zaobserwowano sprzeczne zależności – z jednej strony wśród leczonych z uzależnienia od marihuany występuje więcej osób z zaburzeniami depresyjnymi, z drugiej zaś – wśród pacjentów leczonych z powodu depresji jest więcej osób, które palą marihuanę i odczuwają pozytywne tego skutki. Ciężko jest zatem określić, która z przyczyn stanów depresyjnych jest pierwotna. Istotne są jednak wyniki obserwacji długoletnich palaczy marihuany – wśród nich częściej pojawiają się zaburzenia depresyjne niż u osób niepalących. Te same wnioski wysnuto z obserwacji młodych palaczy marihuany – im wcześniej następuje pierwszy kontakt z narkotykiem, tym częściej w życiu dorosłym osoby te podejmują próby samobójcze, cierpią z powodu zaburzeń emocjonalnych, lęków itp. Ważny jest także sposób przyjmowania narkotyku, wielkość jednorazowych dawek oraz predyspozycje osobowościowe. Jak mówią autorzy pracy przeglądowej, w przypadku zaburzeń nastroju działanie konopi ma charakter dwukierunkowy – w dawkach minimalnych marihuana wykazuje właściwości przeciwlękowe i przeciwdepresyjne, a w większych i przy długotrwałym zażywaniu może powodować reakcje odwrotne.
Podobne wnioski dotyczą psychoz – nie jest jasno ustalone czy gonitwy myśli, bezsenność, zaburzenia pamięci, zaburzenia świadomości, urojenia, omamy, pobudzenie i hipomania są negatywnymi skutkami palenia marihuany czy może przyczynami skłaniającymi cierpiących na nie osoby do łagodzenia tychże doświadczeń poprzez palenie marihuany. Z badań na temat psychoz wynika natomiast, że osoby, które palą dużo i często są znacznie bardziej narażone na występowanie niepożądanych efektów, jednak konkretnych przypadków zarejestrowano niewiele.
W badaniach nad negatywnymi konsekwencjami palenia marihuany uwzględniono także schizofrenię. U osób, u których stwierdzono rozwój tej choroby, marihuana była zażywana przez co najmniej rok. Również nawroty schizofrenii zdarzają się częściej osobom, które palą marihuanę. Według niektórych specjalistów rozwój schizofrenii może być przyspieszany i powodowany przez THC.
Kolejnym negatywnym skutkiem palenia marihuany jest zespół amotywacyjny, który objawia się głównie zanikiem woli do wykonywania prostych codziennych czynności, apatią, utratą ambicji życiowych, poczuciem pustki i nudą, osłabieniem intuicji oraz ogólnym spłyceniem doznań na poziomie emocjonalnym. Syndrom ten opisano na podstawie obserwacji pacjentów leczonych z uzależnienia od marihuany.
Konsekwencje społeczne
Głównym zagrożeniem o charakterze społecznym dla osób, które przewlekle palą marihuanę, jest wynikające z zespołu amotywacyjnego oraz uzależnienia wycofanie z życia społecznego, które może prowadzić do izolacji towarzyskiej. Ponadto, u takich osób obserwuje się też zachowania antyspołeczne, niższe wyniki w nauce, osiągają one mniejsze dochody i częściej są bezrobotne. Co więcej, osoby często palące marihuanę uskarżają się na problemy rodzinne i partnerskie.
To, co uważa się za najgroźniejszy skutek społeczny palenia marihuany to tzw. teoria narkotyku torującego, która głosi, że im wcześniejsza inicjacja w używaniu konopi indyjskich, tym większe prawdopodobieństwo korzystania z innych nielegalnych narkotyków w przyszłości. O doświadczeniach potwierdzających hipotezę narkotyku torującego mówi dr Teresa Wereżyńska-Bolińska: – Wielu psychiatrów leczących osoby uzależnione od różnych substancji psychoaktywnych zwracało uwagę głównie na to, że były to substancje, które inicjowały kontakt z innymi substancjami głównie z opioidami. Uważano wówczas, że marihuana nie jest substancją docelową, a jedynie wstępem do stosowania o wiele groźniejszych narkotyków. Jednocześnie badania pokazują, że znaczna część użytkowników marihuany po pewnym czasie z niej „wyrasta”, a wielu z nich na niej poprzestaje.
Teorię tę skomentował na swoim blogu również prof. Jerzy Vetulani: „Eksperci (…) zdecydowanie wskazali, że marihuana jeżeli nawet zagraża zdrowiu użytkowników i funkcjonowaniu społeczeństwa, to czyni to w znacznie mniejszym stopniu niż alkohol. Zauważono też, że chociaż popularnie wierzy się, że marihuana jest pierwszym krokiem w kierunku twardych narkotyków, to taką samą rolę mogą równie dobrze pełnić alkohol oraz tytoń.”
Uzależnienie
Większość palaczy marihuany robi to okazjonalnie, niewielka grupa codziennie, a jeszcze mniejsza trafia na leczenie z powodu uzależnienia. To, czy dana osoba uzależni się zależy od wielu czynników: biologicznych, środowiskowych i psychologicznych. Do symptomów uzależnienia od konopi można zaliczyć utratę kontroli nad ich zażywaniem, koncentrację na paleniu i robienie tego kompulsywnie. Z kolei skutki uzależnienia od marihuany odczuwalne są głównie w sferze psychospołecznej, rzadziej somatycznej. U niektórych stwierdzono objawy zespołu odstawiennego, czyli drażliwość, stany lękowe, drżenia kończyn, wzmożoną potliwość, nudności i zaburzenia snu. Jednak w przypadku uzależnionych od THC objawy te są znacznie łagodniejsze niż w przypadku innych uzależnień chemicznych. Ryzyko uzależnienia dotyczy osób, które palą dużo i regularnie. Możliwość uzależnienia potwierdzona jest klinicznie: około 10 proc. palaczy marihuany uzależnia się od tej substancji.
W programie „Pytanie na śniadanie” prof. Mariusz Jędrzejko określił dzieci przywożone do ośrodków uzależnień z powodu nadużywania marihuany jako będące „w kompletnie nierealnym świecie”. Wówczas na komentarz prowadzącej program, że osoby uzależnione od marihuany to niewielki odsetek, i tak naprawdę walczymy głównie z uzależnieniem od heroiny, prof. Jędrzejko odpowiedział krótko: – Tak, ale po co nam kolejny problem?
Analizując postawy wobec problemu uzależnienia od marihuany i kwestie dotyczące jej legalizacji, nasuwa się opinia dr hab. Ryszarda Romaniuka, specjalisty leczenia uzależnień ze Szpitala Weteranów (VA) w Cleveland w stanie Ohio USA, wykładowcy Mandel School of Applied Social Sciences oraz Cuyahoga Community College: – Jeśli młody człowiek zaczyna od marihuany i kończy na kokainie, to oznacza, że stracił kupę życia. Ale jeśli pali marihuanę i trafia na leczenie, ponieważ jest ona nielegalna, to ratuje sobie życie. Wierzę, że tak jest, bo nie raz to obserwowałem. Wielu moich pacjentów, młodych chłopaków, którzy przychodzili na terapię, mówili: „Odczep się ode mnie. Nic mi nie jest. Wszyscy palą, a ja po prostu trafiłem na złego policjanta i muszę tu przychodzić”. Jednak po kilku tygodniach zmieniali zupełnie swoje życie i nastawienie. Wiem, że to terapia przyczyniła się do tych zmian. Stało się tak tylko dlatego, że marihuana nie jest zalegalizowana. Gdyby jednak była legalna, to ci wszyscy ludzie, którzy zyskali tak wiele dzięki terapii, nie osiągnęliby tego. Znam tych ludzi, ich twarze i wiem, jak reagowali na początku terapii. Czułbym, że ich zdradzam, gdybym miał inne stanowisko.
Autor: Ewa Bukowiecka
fot. iStock
Źródła:
- Praca przeglądowa Instytutu Psychiatrii i Neurologii pt. „Konsekwencje używania i nadużywania marihuany w świetle współczesnej wiedzy” w: „Alkoholizm i Narkomania” 2012, tom 25, nr 2, str. 167-186
- „Ocena funkcjonowania Ustawy z dnia 29 lipca 2005 o przeciwdziałaniu narkomanii”, Instytut Spraw Publicznych, www.isp.org.pl
- „Ustawa narkotykowa złagodzona przez Sejm”, Ewa Siedlecka, www.gazeta.pl
- „Piękno neurobiologii – blog Jerzego Vetulaniego”, www.vetulani.wordpress.com
Komentarze
bienka.lema2014-07-03 18:39:41
Adrian Jokolo2013-12-27 10:18:08
f.2013-12-26 22:06:43
papa2013-08-02 08:51:14
Marcin2013-07-30 11:32:48